Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nami,naktórympuszczanofilmikizNationalGeographic,
iprzejąłemodniejkubek.Przezdłuższyczasskupiałem
siętylkonaoddechu.Zmęczenieiwyczerpaniewzięły
nademnągórę.
Wyjąłemzkieszenitelefoniprzejrzałemsłużbowe
maile,któredosłowniezasypałymojąskrzynkę,apotem
poczułem,jaksilnikikatamarana,naktórymsię
znajdowaliśmy,wprawiłycałypromwdelikatnedrgania.
Zbytdługoskupiłemsięnatymuczuciu,bogonie
znosiłem.Nienawidziłemwręcz.Zerknąłemnafotel,
naktórymopierałemrękę,ipodniosłemnatyle,
byuwolnićsięodtegoprzeklętegoodczucia.Gdybynie
to,żemieliśmywynajętysamochód,pewnieposzedłbym
nadrinkaprzybarze,chociażprzykażdejtakiejmyśli
przypominałemsobieotym,żealkoholjestnajgorszą
opcją.
Oliwier,powinnamcięprzeprosić.Myślałam,
żeinaczejtobędziewyglądało.Karolinadotknęła
mojegonadgarstka,alecofnąłemrękę.Myślałam,że…
Comyślałaś?Spojrzałemnanią,nadalsilącsię
nabezuczuciowywyraztwarzy,jednakbarwamojego
głosuzdradzałaniecowięcej.Karolina,cotysobie
myślałaś,co?Żepowieszmiwpięknychokolicznościach,
żejednaknaszedoświadczeniacięprzerosłyiodemnie
odchodzisz?Awtedyjazuśmiechemzerknę
naotaczającąnasprzyrodęipowiem:och,pewnie!Nie
dziwięcisię!Ktobytowytrzymał!Wróćmydohotelusię
napić!Copowiesznajeszczejednopożegnalnebzykanko
zwidokiemnamorze?
Oliwier…ludzienassłuchają.Zerknęłanastojące