Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Skrzywiłemusta,boprzypomniałemsobie,żejestem
odniejprzynajmniejdziesięćlatstarszy.
Podmieńmychłopakanamamęiwszystkobędziesię
zgadzać.Mamajużśpi,ajasiedzętutajsama,boszkoda
mibyłowieczoru.
Zauważyłem,żezaczynasięzbierać.
Mamnadzieję,żecięniewystraszyłemiwłaśnie
goniepopsułem.
Momentalniezerwałemsięzmiejscaiwpuściłem
pomiędzynasprzestrzeń,którejchybapotrzebowała.
Nie!Cośty…Uśmiechnęłasię.Chciałampójść
powino.
Zaproponowałbymci,żeprzyniosę,ale
tonierozsądnepozwalaćnatonieznajomemu
mężczyźnie.Aniauroczosięzaśmiała.Możemogę
pójśćztobą?
Jasne…zawiesiłasię.Atwojażonajużśpi?
Szachmat,mała.
Westchnąłemispuściłemwzrok.Dziewczynaprzecież
widziałanasnalotnisku.Musiałemsięwycofać.Nie
mogłemzacząćwyjaśniać,cojestpomiędzymną
aKaroliną.Przecieżtaksięnierobi…Niktwtensposób
niezaczynaznajomości.
Cojawłaściwiewyprawiam?Jakijestsensbudowania
tejznajomości?Byłemnastolatkiem,jaktamałolatasię
rodziła.Dzielinaswięcej,niżbyłbymwstanie
zaakceptować.
Możefaktyczniepowinienemjejposzukać.Szedłem