Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
cidogłowy.Wjednymmomenciecośonarkozie,potem
na​gleoja​kimśpanu...
Zbi​gnie​wie?od​ga​duję.
Chybatak...
Leżałzemnąnasaliwybudzeń,ale
wprzeciwieństwiedomnieniezabardzochciał
współpracować.Odrzucamkocnakoniecłóżka,
awkrótcedołączadoniegoszalik.Ciąglesięrozbierał.
Pielęgniarkizmusiłygo,żebysięuspokoił,anakoniec
owi​nęływkoł​drę.
Czylimiałamszczęście,żemojacórkanaglenie
za​pra​gnęłaro​ze​braćsięnaśrodkuszpi​tala?
Nopew​nie.
Mamabaczniemisięprzygląda.Podczasrozmowy
zniączujęsięczasami,jakbymbyłanaprzesłuchaniu,
itoniestetywroligłównegopodejrzanego.Popełnioną
przezemniezbrodniąjestzapewnecośwstylumasowej
za​głady.
Zanimjestemwstaniewyrzucić:„Jestemniewinna,
panisę​dzio”,od​zywasiępo​now​nie.
Roz​ma​wia​łamzdok​to​remLi​siec​kim.
Przezchwilęzastanawiamsię,czyanestezjolognie
zło​żyłnamnieskargi,aleszybkowy​rzu​camtozgłowy.
Noico?py​tamna​tar​czy​wie.
Narazienic,ale...toonprzeprowadzałtwoje
badanie.Mamamówipowoli,jakbyspecjalnie
zamierzałamnietrzymaćwniepewności.Przypomina
totrochęodcinekserialu,któryurywasięwnajbardziej
emocjonującymmomencie,wtedygdywszyscy
obgryzająjużpaznokcieznerwówimuszączekaćkolejny
tydzień,bydowiedziećsię,cobyłodalej.Ipowiedział,
żeniezobaczyłniczego.Toznaczyniczegozłego