Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
cidogłowy.Wjednymmomenciecośonarkozie,potem
nagleojakimśpanu...
–Zbigniewie?–odgaduję.
–Chybatak...
–Leżałzemnąnasaliwybudzeń,ale
wprzeciwieństwiedomnieniezabardzochciał
współpracować.–Odrzucamkocnakoniecłóżka,
awkrótcedołączadoniegoszalik.–Ciąglesięrozbierał.
Pielęgniarkizmusiłygo,żebysięuspokoił,anakoniec
owinęływkołdrę.
–Czylimiałamszczęście,żemojacórkanaglenie
zapragnęłarozebraćsięnaśrodkuszpitala?
–Nopewnie.
Mamabaczniemisięprzygląda.Podczasrozmowy
zniączujęsięczasami,jakbymbyłanaprzesłuchaniu,
itoniestetywroligłównegopodejrzanego.Popełnioną
przezemniezbrodniąjestzapewnecośwstylumasowej
zagłady.
Zanimjestemwstaniewyrzucić:„Jestemniewinna,
panisędzio”,odzywasięponownie.
–RozmawiałamzdoktoremLisieckim.
Przezchwilęzastanawiamsię,czyanestezjolognie
złożyłnamnieskargi,aleszybkowyrzucamtozgłowy.
–Noico?–pytamnatarczywie.
–Narazienic,ale...toonprzeprowadzałtwoje
badanie.–Mamamówipowoli,jakbyspecjalnie
zamierzałamnietrzymaćwniepewności.Przypomina
totrochęodcinekserialu,któryurywasięwnajbardziej
emocjonującymmomencie,wtedygdywszyscy
obgryzająjużpaznokcieznerwówimuszączekaćkolejny
tydzień,bydowiedziećsię,cobyłodalej.–Ipowiedział,
żeniezobaczyłniczego.Toznaczyniczegozłego–