Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kosmykjejbiałychwłosówzaucho.
–Jateżmammoc–szepnęła.
OczyDobrejrozszerzyłysięwszoku.Westchnęłagłęboko,zdając
sobiesprawę,żeprzezdłuższąchwilęwstrzymywałaoddech.
Próbowałacośpowiedzieć,aleniemogłaznaleźćodpowiednichsłów.
–Mamocmojadziewczynka,ojma–pokiwałgłowąojciec.
–Jakpierwszyrazsięobjawiła,tomyśleliśmyzmatką,żedomsię
rozleci.Aonasobieśpiewała,skaczącnaskakance.
–Mammocgłosu–wyjaśniłaDar.–Kiedyśpiewam,emanuję
mocą,uzewnętrzniammojeemocje,potrzeby,myśli.Wtedybyłam
bardzoskupionanaliczeniu,ilerazyudamisięskoczyćbezskuchy
ikoncentracjawyzwoliłanaturalnepokładymagii.Kiedyzaczęłam
sobiepodnosemnucić,wszystkieprzedmiotywokółuniosłysię
wgórę,bojachciałampodskakiwaćjaknajdłużej.Uniósłsięstół
wkuchni,uniosłysięwarzywa,któremamakroiłanaobiad,uniosły
sięłóżkawsypialniach…Prawieuniósłsięcałydom.Naszczęście
mojamamazorientowałasię,cosiędzieje.Przybiegła,objęłamnie
izaczęłauspokajać.
–Zaśpiewałajejkołysankę–mruknąłgospodarz.–Uciszyłają,
uspokoiła,akiedyzamilkła,wszystkowróciłonaswojemiejsce.
–Wtedyrodziceusiedlizemnąidługorozmawialiśmy.Tłumaczyli
mi,nacomuszęuważaćiczegominiewolnorobić.Miałam
tylkodziesięćlat,więctrudnobyłomiwpełnizapanowaćnadtaką
mocą.Razemznimićwiczyłamwolę,bykoićsiłęgłosu.Bokiedy
pozwalałamsięjejrozszaleć,wszystkofruwało,pękało,znikało…No,
okropniebyłonapoczątku.Bezwiedniemogłamzrobićkomuś
krzywdę.Albozniszczyćcałyrynek.
–Torzeczywiściejakja–szepnęłaDobra.
–Tak–przytaknęłaDar.–Wkońcuokazałosię,żemogęteż
głosemuspokajać,łagodzić…nawetleczyć.Żeintencjajest
najważniejsza.Samamusiałamsięwszystkiegouczyć,szkołymocy
muzjużoddawnanieistniały,pozamykaneprzezZakonCiszy.Tyteż
sięnauczysz.Jużinstynktowniewielewiesz.Jakzlisicą–Dar
uśmiechnęłasię.
–Moctonarzędzie.Jakmłotek–zachichotałWolnodziej.–Sam
wsobieniejestanidobry,anizły,dopierowrękuczłowiekaczyni