Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Gdzieludzie?Zakonniceizakonnicykręcąsię
zwyklekołobudynkówklasztornychwkapeluszach,
któreprzypominająkosze,mamroczącośpodnosem,
kryjąctwarze,iwyciągająręcepodatki.
Zobaczyłamjedynieprostączerwonąbramę,zaktórą
znajdowałysięstromeschodywiodącedoniewielkiej
świątynizeszkarłatnymifilarami,podtrzymującymi
ciężkidachzszaregometalu.Przedniąznajdowałysię
setkilampionów,jakrównieżrzeźbyniebiańskichpsów
strażniczychnakamiennychpiedestałach.
Wydawałomisię,żezarazzacznąszczekać,kiedy
ojciecruszyłzponurąminąwgórę.Szedłszybko,
ajastarałamsięzanimnadążyć,gdynaglezobaczyłam
śliczneczerwonekwiaty,rosnącekępamiprzy
schodach.Przyciągałymniezniezwykłąsiłą
iprzypominałypięknejedwabie,którenosiłygejsze.
Oszołomionaichurodą,pochyliłamsię,byjezerwać,
gdynagle...
Wiuuu.Cośprzeleciałotakszybkokołomojejtwarzy,
żenapoliczkupoczułamtylkopowiewwiatru.
Dotknęłamgozezdziwieniemizanimzdołałamsię
znowupochylić,wogrodzierozległosięuderzenie
kamieniaokamień.
Kiedyspojrzałamwtamtąstronę,zobaczyłam,jak
głowapsaodrywasięodkamieniairozbijanaziemi
nanieforemnekawałki.Apotemusłyszałamgłos:
Niedotykajkwiatów!
Przestraszonaiwstrząśniętatym,cosięstało,
odskoczyłamodkępykwiatów,akiedysięrozejrzałam,
zezdziwieniemdostrzegłamrikszarza.Ciszę,która
tupanowała,przerwałjegogłośnykrzyk.