Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Kiedymamjechać?
–Odrazu.Dzisiaj.
–Dobrze.Mamtylkojednąprośbę.
–Jaką?
–HenrykzBrienne,mójgiermek,jedziezemną.
Biskupnieoponował.
*
HenrykbyłzachwyconymożliwościąwyjazdudoLondynu
niemniejodemnie.Wybrałkonie,wiedział,które
sąnajlepsze.Zdecydowałsięnaogiery,którymisię
opiekował.Byłyszybkieiłagodne.Kucharzwpałacu
biskupatymrazemniebyłdlanasskąpy.Prowiantibroń
–porazpierwszywidziałemkrótkiemieczeiwalijskie
łuki,którezodległościtysiącakrokówprzebijałykolczugę
–załadowanonajucznewierzchowce.Gdyzałatwiono
wszystkieformalności,Odilonprzyjąłnaswrefektarzu,
życzącdobrejdrogi.Otrzymałemodniegolistydokróla,
lordówSalisburyiMortimeraikilkuinnychwpływowych
normandzkichbaronów.
Rankiempierwszegodniasierpnia1170roku
wyjechaliśmyzmiasta.Dzieńbyłpięknyisłoneczny,
jabłonieigruszewsadachuginałysiępoddojrzewającymi
owocami.PonieważGloucesterjestotoczoneodwschodu
lekkopofałdowanąrówniną,anazachodzieciemną
inieujarzmionąwalijskąpuszczą,chcieliśmyjak
najszybciejdostaćsięnatraktwiodącyprzezwzgórza
izwysokapopatrzećnanaszemiasto.Gdysię
odwróciłemnakoniu,zobaczyłemstrzelistąwieżękatedry
izarysmiejskichmurów.
Niezdawałemsobiewówczassprawyztego,żejuż