Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tegowłaśniepotrzebowałam.
Porazkolejny.
–Wporządku?–pytapochwili,odsuwającsię.
Krzywięsięnieznacznie,gdypowolisięzemniewysuwa.
Odczuwampustkę,aleułameksekundypóźniejniematodlamnie
znaczenia.Tobyłtylkoaktczystejfizyczności,nicwięcej.
–Wporządku–odpowiadamiwciągamnatyłekbieliznę,
apochwilitosamorobięzespodniami.Radekpodajemibluzkę,
ajanatychmiastjąnasiebiewkładam.
–Chceszsięczegośnapić?–proponuje,gdysiędoniego
odwracam.
Naczoleperlimusiępot.Twarzmawyraźnierozluźnioną.
Alkoholchybazemnietrochęwyparował,bodopieroterazdomnie
dociera,żewyglądamłodo.Ciekawimnie,ilemalat,alenie
zamierzamgootopytać.Niepowinnomnietointeresować.
–Nie,dzięki.–Zuśmiechemsięgampokurtkę.Wkładam
jąipoprawiamwłosy,próbującjakośogarnąćnieładnagłowie.–Będę
się…
–Zbierać?Niechceszzostać?
Marszczęczoło,gdywyczuwamwjegogłosietroskę.Spoglądam
naniegobezzrozumienia.
–Jestśrodekzimy,trzeciawnocy,Paula.
–Paulina–poprawiamgoszybkoichrząkam,próbującprzybrać
pogodnywyraztwarzy.Tylkonielicznimówiądomnie„Paula”,
akiedyktośobcytegopróbuje,mimowolniesięirytuję.–Mieszkam
niedaleko,niemusiszsięmartwić–kłamiębezmrugnięciaokiem
iściskamgozaramię.–Dziękiza…Samwiesz.–Mrugam
porozumiewawczoirobiękrokwstronędrzwi.Uśmiechamsię
dosiebie,gdysłyszęzaplecamiwestchnienieulgi.Niemalparskam
natośmiechem.