Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2
Następnegodniaranoposzedłemobejrztkwcy
wzamkuułamekklucza.Niebyłosiły,żeby
gowyciągnąć.Uznałem,żetrzebakupićobcęgi;miałem
iśćdoszkołynazdjęciaabiturienckie,więcmogłem
kupićpodrodze.
Tegodniasłońcebyłotaksilne,żeświatło
odbijałosięodziemi.Uczniowiezebraninapustym
placuprzedszkołągadalijaknakręceni,odczasu
doczasusłychaćbyłośmiechy.Alejawiedziałem,
żenawetnachwilęnieopuszczaichlękprzedtym,
cowkrótceprzydzieliimlos.Zbliskawichoczach
widaćbyłoniepokójistrach.Tylkojabyłempozatym
wszystkim.Stanąłemzboku,niezbliżającsię
donikogo.
Rzeczmiałaprzebiegaćwdwóchetapachnajpierw
każdypozowałdoportretu,późniejbyłozdjęcie
grupowe.Czekającnaswojąkolej,przyglądałems
KongJie.Wtymszczególnymdniuubranabyła
wobcisłyczarnykostium,adługąbiałąszyjęowinęła
szalemzcienkiegojedwabiu.Włosymiałazwinięte
wkok,zktóregowysunęłosiękilkamokrychodpotu
kosmyków.Jejobrazwsłonecznymblaskuwywoływał
umniedrżenieserca,obawę,żekażdymójbłądmoże
jątakącudownąikrucbezpowrotniezniszczyć.
Matkatowarzyszyłajejwszędzie.Pośmiercimęża
wszystkieswojenadziejezłożyławcórce,któracały
czaspozaszkołąpoświęcałaćwiczeniomgry