Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
7
Nadworcuroiłosięodniespokojnychpodróżnych
otwarzach,naktórychzastygłoprzeznaczone
imubóstwo,przedsiębiorcówpodnoszącychdogóry
tabliczkizkuszącymiklientówcenamizahotelalbo
wycieczkę,atakżeróżnychbezczelnychzłodziei
ioszustów.Ruch,jazgot,harmider.Ztrudem
przepchałemsięprzeztłumczekającyprzedbramką
bezpieczeństwa.Zostałamiledwominutaiżaden
pośpiechniemiałjużsensu,tymbardziejżeochroniarz
kazałmiotworzyćpudełeczkozżelemdowłosów,wziąć
trochęnapalecidaćsobiedopowąchania.
Powiedziałem,żemogętowogólewyrzucić,aleuparł
się,żepowącha.
Byłemjużpogodzonyztym,żeniezdążęnapociąg.
Odpoczątkutowszystkouległoopóźnieniu.
Ztorbąnaramieniuposzedłemdopoczekalnitylko
dlatego,żecośzmuszałomnie,bysprawędoprowadzić
dokońca.Takjakbymmiałwsobiemechanicznekoło
zębate,któremusidokończyćswójobrótniezależnie
odmojejwoli.Czułemgłębokąniechęćdozmarłej,
bogdybyniejejspóźnienie,siedziałbymteraz
wpociągu.Zważywszyjednak,żenieżyła,itakniebyło
jużoczymgadać.Alegdywszedłemdopoczekalni,
okazałosię,żewszystkiesiedzeniazapełnione
sąponurymipasażerami,atabliczkaznumerem
mojegopociąguwciążtkwiwbramce.Dopieroteraz
usłyszałempowtarzanyjużchybakilkakrotnie