Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ipozamykałzasobą.Zewnętrznenagórnyłucznik,wewnętrzne,
zupełnieidiotycznie,nałańcuch.Dopierowtedywłączyłświatło,
zdjąłiodwiesiłnawieszaksłużbowąkurtkę,apotemzciężkim
sapnięciemusiadłnawzmocnionymstołkukołodrzwi
łazienkowych,byzsunąćbuty.
Skrzywiłsię,gdydojegonosadotarłsmródwilgoci
iprzepoconychskarpetek.Szybkowrzuciłjedopralki,atrampki
wyniósłnaowąmarnąnamiastkębalkonu,naktórej,gdystał
wprogu,ledwomieściłsięjegobrzuch.
Otworzyłdrzwiiuśmiechnąłsię.Naporęczysiedziałczarny
kot.Jakzawszeprzyglądałmusięprzenikliwie,zgłowąlekko
przechylonąnabok.Śmiesznyczerwonykrawacik,którymiał
zamiastobroży,przekrzywiłsięniecowdrugąstronę,jakbydla
przeciwwagi.
PanBalondawnojużprzestałsięzastanawiać,wjakisposób
zwierzakdostajesięnasiódmepiętroodtejstrony.Przywykł.
–Dzieńdobry,Elegancie–powiedział.–Acóżtozaplamki?
Wskazałpalcemnaniewielkiebordowecętkinakrawacie.
Kotanidrgnął.
–Tokrew?–Tłusty,serdelkowatypalecprawiedotknął
materiału.
Kotprychnąłipaluchnatychmiastsięcofnął.
–Spokojnie,spokojnie,PanieElegancie.Chciałemtylko
sprawdzić,czytokrew.
Kotprzechyliłgłowęwdrugąstronę.Atenbłyskwoczach
–czymógłuchodzićzauśmiech?
–Jeślinawet–PanBalonpodrapałsiępopotylicy–tomam
nadzieję,żeniepańska.Zjemycoś?
Zwierzakpodniósłsiępowoli,wyprężyłgrzbietizeskoczył
zgrabnienapodłogęmałegobalkoniku.Otarłsięlekkoonogę
gospodarza,poczymwszedłdośrodkaiskierowałsięodrazu
wstronękanapy,gdziewkącie,przysamymoparciu,leżała
miska.Porcelanowa,bojużdawnodałdozrozumienia,żenie
jadazplastiku.
PanBalonobejrzałsięzanim,pokręciłgłowąiruszyłwstronę
kuchni.
–Niestetyniemamtuńczyka–powiedziałjużstamtąd.
–Ostatniopodrożał,zatobyłapromocjanasardynki.Choćjest
szansa,żewramachtejnagrody,comijąobiecali
zabohaterstwo,załatwiąmitaniejtrochęświeżychryb.Albo