Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałVI
Deszczesięrozpadałynadobre.
Jużodsamegojarmarkuświatzwolnazatapiałsięwszarych,
mętnychszkliwachdeszczów,żetylkoobrysyborówiwsimajaczyły
blade,nibyzprzemiękłejprzędzyutkane.
Szłynieskończone,zimne,przenikająceszarugijesienne.
Siwe,lodowatebiczedeszczówsiekłybezustannieziemię
iprzemiękałydogłębi,drzewokażde,źdźbłokażdedygotało
wbezmiernymbólu.
Aspodciężkichchmur,skłębionychnadziemią,spodzielonawych
szarugwychylałysięchwilamiszmatypólpoczerniałych,
przemiękłych,rozpłaszczonychtowybłyskiwałystrugispienionej
wody,płynącejbruzdami,alboczerniałydrzewasamotnenamiedzach
jakprzygięte,nabrzmiałewilgocią,trzęsłyostatnimiłachmanami
liściiszamotałysięrozpacznie,nibypsynauwięzi.
Drogiopustoszałerozlałysięwbłotniste,gnijącekałuże.
Krótkie;smutne,bezsłonecznedniewlekłysięciężkoprzegniłymi
smugamiświatła,anocezapadałyczarne,głuche,rozpaczliwe
bezustannym,monotonnymchlupotem...
Przerażającacichośćogarnęłaziemię.
Umilkłypola,przycichływsie,ogłuchłybory.
Wsiepoczerniałyijakbysilniejprzywarłydoziemi,dopłotów,
dotychsadównagich,poskręcanychijęczącychzcicha.
Szarakurzawadeszczówprzysłoniłaświat,wypiłabarwy,zgasiła
światłaizatopiławmrokachziemię,żewszystkowydałosięjakby
sennymmajaczeniem,asmutekwstawałzpólprzegniłych,zborów
zdrętwiałych,zpustekobumarłychiwlókłsięciężkimtumanem;
przystawałnagłuchychrozstajach,podkrzyżami,cowyciągały
rozpacznieramiona,napustychdrogach,gdzienagiedrzewatrzęsłysię
zzimnaiłkaływmęcedoopuszczonychgniazdzaglądałpustymi
oczami,dorozwalonychchałupnaumarłychcmentarzachtłukłsię
wśródmogiłzapomnianychikrzyżypogniłychipłynąłświatemcałym;
przeznagie,odarte,splugawionepola,przezwsiezapadłeizaglądał
dochat,doobór,dosadów,bydłoryczałoztrwogi,drzewasię
przyginałyzgłuchymjękiem,aludziewzdychaliżałośniewstrasznej