Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałII
NaBorynowympodworcu,obstawionymztrzechstronbudowlami
gospodarskimi,azczwartejsadem,którygooddzielałoddrogi,jużsię
zebrałodośćnarodu;kilkakobietradziłoiwydziwiałonadogromną
czerwono–białąkrową,leżącąprzedoborąnakupienawozu.
Starypies,kulawyniecoizoblazłąnabokachsierścią,oganiał
graniastą,obwąchiwałją,szczekał,towypadałwopłotkiignałdzieci
nadrogę,cosiębyływieszałynapłotachizazierałyciekawie
wobejście,albodocierałdomaciory,coległapodchałupąirozwalona
jęczałacicho,bossałyjąbiałe,młodeprosięta.
Hankanadbiegławłaśniezziajana,przypadładokrowyijęła
jągłaskaćpogębuliiłbie.
–Granula,biedoto,granula!–wołałałzawo,ażbuchnęłapłaczem
ilamentemserdecznym.
Akobietyradziłyrazwraznoweratowaniechorej;tosól
rozpuszczonąwlewalijejwgardło,totopionyzpoświęcanejgromnicy
woskzmlekiem;radziłktosikmydłazserwatką–inszaznowuwołała,
żebykrewpuścić–alekrowienicniepomagało,wyciągałasięcoraz
dłużej,niekiedypodnosiłałebiporykiwaładługo,jakbyoratunek,
boleśnie,ażjejpiękneoczyobiałkachróżowychmętniałymgłą
iciężki,rogatyłebopadałzwysilenia,żeinowysuwałaozór
ipolizywałaręceHanki_.
–AmożebyAmbrożycoporadził?–zaproponowałaktóraś.
–Prawda,nachorobachonjestznający–zawtórowali.
Bieżyjno,Józia!NaAniołPańskidzwonili,tomusijeszczebyć
przykościeleLaboga,ajakociecnadjadąbędzietopomstowanie,
będzie.–Aprzeciechmyniczegoniewinowate!–narzekałapłaczliwie.
Apotemsiadłanaproguobory,wsadziłachłopakowiwusta,
bopopłakiwał,białą,pełnąpierśiztrwogąniezmiernąspoglądała
nakrowęrzężącą,toprzezopłotkinadrogęinasłuchiwała.
WpacierzaboidwawpadłaJóziazkrzykiem,żeJambrożyjuż
idą.
Jakożiprzyszedłzarazdziadmożestuletni,prostyjakświeca,
twarzmiałsuchą,pomarszczonąjakkartofelnazwiesnęiszarątakąż,