Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Następnegodniawczesnymrankiembudzimnieodgłos
nadjeżdżającegosamochodu.
–Kostiawstawaj,znowujadąNiemcy.–Szarpięśpiącegobrata
zaramię.
–Toniechsobiejadą,jachcęspać–odpowiadazaspanymgłosem
inaciągapierzynęnagłowę.Zaciekawionywychodzęzłóżka
iprzechodzędokuchni.Siadamprzyoknieiprzezszparęwfiranie
widzęmijającąnaszdomciężarówkę.Jednaktymrazemsamochód
zatrzymujesiękilkadomówodnaszego.Natychmiastrozpoznaję,
żejesttodomwujkaWasylaiciociMarfy.Zszoferkiwysiadaniski
mężczyznawdługimskórzanympłaszczuipodniesionymgłosem
wydajerozkazy.Żołnierzeszybkozeskakujązciężarówkiidzieląsię
nadwiegrupy.Pierwszaotaczaobejście,adrugapodbiegadodomu.
Żołnierzekolbamikarabinówwybijająoknairozwalajądrzwi.
PochwiliwyprowadzajązdomuciocięMarfęorazjejdzieci.Wtedy
inniżołnierzetrzymającydużemetalowebaniakioblewająściany
benzynąipodkładająogień.Płomieniesątakwysokie,żeażdosięgają
dachu,ahukogniaitrzaskpękającegodrewnadocieranawetdonaszej
kuchni.Mamaibabciasiedzązastołem,cichoodmawiającmodlitwę,
ajapatrzę,jakogieńniszczydomwujaWasylaiciociMarfy.
–Grisza,niepatrznato–prosibabciaiodciągamnieodokna.
Popewnymczasieżołnierzeodjeżdżają,aprzedspalonymdomem
zostajerozpaczającaciociaijejdzieci.
–Całeszczęście,żeichniezabili–wzdychazulgąbabcia,wstając
odstołu,iszybkowychodzizdomu.PochwiliwracazciociąMarfą.
Ciociajestzapłakana,atwarzidłoniemapokrytesadzą.Dopieroteraz
zauważam,żeciociaijejcórkimająnasobietylkonocnekoszule.
–Dopókiczegośniewymyślimy,zamieszkacieznami–oznajmia
mama,przytulającpłaczącąciocię.
–Straciliśmydorobekcałegożycia–lamentujeciocia,opadając
naławęprzystole.