Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
luty–zauważyłsąsiad,gdywolnoruszylikukryjącemusię
zazakrętemkońcowiwsi.
–Możetoilepiej,żeciemnoizimno.Banderowcywolą
księżycowenoce–odpowiedziałLudwik,uważnielustrującokolicę.
Takjakprzypuszczał,ichdyżurminąłspokojnie.Kiedygrubo
popółnocywróciłdodomu,Antoninajużspała.Wypiłkubekciepłego
mlekazostawionyprzezżonęnabrzegupiecaiwsunąłsiępod
pierzynę.
Obudziłsięskoroświtiposzedłosiodłaćkonia.Karyogier
przyzwyczajonydopracywzaprzęguniechętniesłużyłpodsiodłem.
–Wiem,żetegonielubisz,alejazdawozemdoAndrzeja
izpowrotemzajmienamdwadni,ajaniechcęTośkinanocsamej
zostawiać–tłumaczyłLudwikzwierzęciu,jakbymogłogozrozumieć.
Kiedyskończyłiwróciłdokuchni,nastoleczekałajużjajecznica
nasłoninie,kubekczarnejkawyipajdapachnącegorazowegochleba.
–Pojadęnaskróty,takabyjeszczeprzednocąbyćzpowrotem–
mówiłdożonyprzygotowującejwmilczeniuśniadaniedladzieci.
–Tylkobądźostrożny–poprosiłaAntonina,odprowadzając
goprzeddom.
–Będęuważał–obiecał,ruszającprzezsadwstronęlasu.Kiedy
dotarłdopierwszychdrzew,skierowałkoniawlewo.Podwóch
kilometrachdojechałdoleśnejprzecinki.Zrobiłznakkrzyżairuszył
wyrębem,trzymającsięwcieniudrzew.Dzieńzapowiadałsiępogodny
iciepły.Gdyzajechałprzeddombrata,słońcestałowzenicie.
–Ludwik,atycotutaj?–przywitałgozaniepokojonyAndrzej,
wybiegajączestodoły,wktórejnaprawiałkołoodwozu.
–Sprawęmam–odpowiedziałLudwik,przechodzączmiejsca
doceluwizyty.Pomagającbratuwprzykręceniunaprawionegokoła,
zreferowałswojąprośbę.Andrzejsłuchałwmilczeniu,którewedług
Ludwikaniewróżyłonicdobrego.
–Czasysąciężkie,trzebasobiepomagać–odpowiedziałjednak