Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
trzynastoletniejcórki.Niedałbyjejwięcejjakdwadzieścia
pięćlat.
Bałagannastolezostałuprzątnięty,kawazaparzona,
mogliwięcwrócićdoprzerwanejrozmowy.Radecka
powtórzyławcześniejszewyjaśnienia,żenazajutrzrano
zadzwoniładocórki,leczFelicjanieodebrałatelefonu.
–Pomyślałam,żealbojeszcześpią,alborozładowałjej
siętelefon.NiedzwoniłamdoKubiaków,żebyniewyjść
napanikarę,boitakFelicjaśmiejesięzemnieimówi,
żetrzęsęsięnadniąjakkwokanadkurczęciem.Mam
tylkoją–dodałacicho.–Ojciecjejniechciał,więc
wychowujęjąsama.
–Czypowiadomiłagopaniozaginięciucórki?
Zaprzeczyłaruchemgłowy.
–Niemampojęcia,cosięznimdziejeigdzieteraz
możeprzebywać,pozatymonniewie,żemadziecko.
Supersonodniósłwrażenie,żewjejsłowachtkwijakaś
sprzeczność,aleniemiałczasuterazsięnadtym
zastanawiać.Zdecydował,żezajmiesiętympóźniej.
Naspokojnieprzeanalizujekażdąwypowiedźiwyłapie
wszelkiedysonanse.
–Musiałapanibyćbardzomłoda–mruknął.
Byłzłynasiebie,żeniezapamiętał,zktóregojest
rocznika,chociażwpisywałdoprotokołudatęjejurodzin.
Wygięławargiwsmutnym,nieobejmującymoczu
uśmiechu.
–Miałamdopieropiętnaścielat,dlategoniewidziałam
innegowyjścia,jakpowiedziećotymrodzicom.Ależsię
darli!Wrzeszczeli,żeprzyniosłamwstydrodzinieiżenie
powinnampokazywaćsięzbrzuchemmiędzyludźmi,
aojcieczapowiedział,żealbozakilkadnizawieziemnie
doCzechnaaborcję,albomamsięwynosić.Wybrałam