Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Zaraz,toznaczyoktórej?Bojakumówięich
nainnągodzinę,atyznowunieprzyjdziesz…
–Niedostałamżadnegomaila–przerwałajej
Malwina.–Toniejestmojawina.
–Niewiem,czytakiewyjaśnienieichzadowoli.
Karolinaweszładosali.Szumrozmówumilkł.Musiała
przesłonićrękąmikrofonwtelefonie,boMalwinasłyszała
tylkojejstłumionygłos,apotemtrzaśnięciedrzwiami.
–Dająciczasdodziesiątejtrzydzieści.Maszgodzinę.
–Apotemcozrobią?Wyrzucąmniezpracy?
–Niewiem,Malwina,odjakiegośczasuniejest
tunormalnie.
–Oczymtymówisz?
Zaniepokoiłasię.Toniebyłnajlepszymoment
naszukanienowejpracy,ajużnapewnoniemogłasobie
pozwolićnabrakcomiesięcznejpensjinakoncie.
–Pogadamy,jakprzyjedziesz.Pospieszsię.
Okawiezbitąśmietanąipowolnejjeździedobiura
mogłazapomnieć.Naszczęściewczorajwyprasowała
bordowąsukienkę,którąterazszybkonasiebiewłożyła.
Bransoletkazezłotązawieszkąwkształciekolibrateż
leżałaprzygotowana.Talizmanszczęścia,bezktóregonie
wychodziłazdomu.Dotorebkiwrzuciłatelefon,szminkę
iklucze.Wbieguwkładałabutyipłaszcz.Zdążyłajeszcze
chwycićteczkęzdokumentamiijabłko,którezamierzała
zjeśćwsamochodzie.
Dobiegładoautairzuciławszystkonatylne
siedzenie.Wnocyniepadałśnieg.Tojedyne,
cojąucieszyłotegoporanka,boodśnieżanieszyb