Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
REYNOLDS!Moranzerwałsięnanogi.
REYNOLDS!krzyknąłznowuPoe,takjaktorobiłwcześniej
całymigodzinami,zdzierającsobiedocnagardło.
Edgarze!zawołałdoktor,łapiącpacjentazarękę.Edgarze,
tujesteśbezpieczny.
REYNOLDS!
Niccitutajniegrozi.Edgarze,posłuchaj!Jużpowszystkim.
Słyszysz?Cokolwieksięstało,jużpowszystkim!
WtedyPoezastygłwbezruchu,zzaciśniętymizębamiiskurczoną
wmęcetwarzą,poktórejspływałykroplepotu.
Apotemcośsięwnimzmieniło.Jakgdybyniespodziewaniesię
uspokoił,nibyrozchybotanypłomieńświecy,osłoniętyznienacka
odlodowategowiatru.Jegociałorozluźniłosiępowoliiwkońcuopadł
nałóżko.
PorazpierwszyposzukałwzrokiemMorana.
Doktorpatrzyłwstrząśnięty,nawetniemrugając,jakczarneźre-nice
Poegosiękurczą,odsłaniającniczymburzowechmurycofającesię
znadmorzajasne,niebiesko-szaretęczówki.
Poeta,całkiemterazprzytomny,spoglądałnaniegouporczywie
irozumnie.
Czytojuż?spytał.
Westchnął,ajegorękawdłonidoktorazwiotczała.
Boże,zlitujsięnadmojąbiednądusząpowiedziałjeszcze,
ablaskwjegooczachzgasłtakszybko,jaksiępojawił.
Edgarze!krzyknąłMoran.
Alebyłozapóźno:wpustychźrenicachpoetyniezostałnawetślad
dziwnegoświatła.