Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁDRUGI
Bec,10stycznia2003r.
Becjużdawnotemupostanowiłażyćwtakisposób,
jakbybyłastaleobserwowana,atonawypadek,gdyby
zarogiemczaiłasięekipafilmowaalbojejlustro
okazałosięlustremweneckim.Tooznaczałokoniec
zziewaniembezzasłanianiaustczydłubaniemwnosie
włazience.Chciałazawszewyglądaćtak,jakpowinna
wyglądaćszczęśliwaiładnaszesnastolatka.
Aletymrazembyłoinaczej.Odkilkudnimiała
nieprzyjemnewrażenie,żejestpodbaczobserwacją,
jednakgdybłyskawicznieodwracałagłowę,nikogonie
widziała.Możepoprostumiałazwidy.
Byłobyprzerażające,gdybywszystkielękiatakujące
człowiekastałysięrzeczywistością,ainniuznaliby
gozaszaleńca.Max,sąsiadBec,krzyczałponocach,
alemamapowiedziała,żepewniekłócisięzkimśprzez
telefon.KiedyśswoimkrzykiemobudziłBecoczwartej
nadranem.Oczywiściedyskretniewyjrzałaprzez
szparęwzasłonachicozobaczyła?ŻeMaxwrzeszczy
samdosiebie.Kilkatygodnipóźniejwybiłkamieniem
oknowichkuchni,więctatawezwałpolicję,która
zabrałaMaxa.Popowrociejużniekrzyczał,tylko
siedziałnieruchomonagankuistawałsięcoraz
grubszy.
Lepiejbaćsięcałyczasczynieczućabsolutnienic?
Becjeszczenieznalazłaodpowiedzinatopytanie.
Palącesłońcewyglądałospomiędzycieniutkiej