Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–OdymiezkominówipanoramieLublina.–Niewiem,
dlaczegoakurattewspomnieniapojawiłymisięwgłowie.
Zarazpowiklinowymfoteluorazpadającychnatwarz
promieniachsłońca.–Opowiadałamciotym,żerazem
zojcemjadałamobiadynapiętrzenaszegodomu?Było
zniegowidaćkominyobozu,aledenerwowałomniecoś
całkieminnego.Kiedyzkominówleciałdym,widoksię
naglepogarszał.Nawetwpogodnydzieńwydawałosię,
żeokolicęspowijamgła.Wtedyzłościłamsięinie
chciałamjeść.Pamiętamto.Ojciecsiadałkołomnie,brał
odemniesztućceikarmiłmniekęspokęsie.
Alicjanieprzerywami.Zastygławswojejbocianiej
pozie,uważniesłucha.Prawądłońtrzymanadługim
udzie,alewą–naokładcenotatnika.Jestlekko
pochylona.Masurowywyraztwarzyalbotylkojagotak
oceniam.Chciałabym,abyspoglądałanamniesurowo
izpogardą.
–Mówdalej–nakłaniamniepokilkusekundachciszy.
–Słuchamciębardzouważnie.
Dlapodkreśleniaswoichsłówotwieranotatnikiwyciąga
zzaokładkidługopis.Cośzapisuje.Zawszejestem
ciekawa,jakiespostrzeżenianasuwająsięjejwtrakcie
słuchaniamoichhistorii,alenigdymitegoniemówi.
Czasemmyślę,żechodzitylkoowzbudzeniemojej
ciekawości.
Wspomnieniasątaksilne,żemimowolniewracam
doopowiadania.
–Któregośdniapodjechałamzojcempodbramęobozu.
Myśliszpewnieotablicach„Arbeitmachtfrei”,aletam
niczegotakiegoniebyło…Alboniepamiętam.
–Wzruszamramionami.Mówięcorazszybciejicoraz
mniejskładnie.–Lubiłamjeździćkabrioletem,aszofer
miałzabraćmniezpowrotemdodomu.Wpewnym
momencieprzywieżyczcestrażniczejzobaczyłamzarys
postaci.Kręciłasięjakmarionetkaalbokukiełka..
–Zataczamwpowietrzukółkapalcemiwymownie
wydymamwargi.Tenobrazczęstostajemiprzedoczami.
Byćmożedlategonigdynieposzłamdoteatrulalek.