Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Hej!–warknął.–Cotobyło?
–Nieumawialiśmysięnaboks!–odkrzyknęłaześmiechem.
Gerardodbiłsiębutemodścianyiruszyłwstronęringu,
bopomyślał,żezarazwydarzysiętutajcośzłego.Alebyłwbłędzie.
Zugajotrząsnąłsiępociosieiuniósłręcewgeściepoddania.
–Prysznic?
–Tak,osobno.
–AleżCukiereczku!
–Nawetniepróbuj.
*
Przysiadłasiędoniegoprzyobiedzie.Mimożecechowałgozdrowy
policyjnyinstynktoraznaturalnabezczelność,toczułsięprzyniej
zmieszany.Zmiejsca,wktórymsiedział,przymałymstolikupod
oknem,widział,jakszłakuniemuprzezsalęzmałątacą,naktórej
niosłaswójobiad.Zawstydziłsięlekko.Jejciałoniemiałoanigrama
tłuszczu.Aprzytymbyłotakkobiece,okrągłe,sprężyste,jaktotylko
możliwe.Ijejuroda...
Musiałprzyznać,żebyłanajzwyczajniejwświeciepiękna.Inaczej
niepotrafiłtegoująć.Togokrępowało.Jużnasalitreningowejpoczuł
siębardziejniezdarnyichropowatyniżzwykle.Ciężki,powolny
izgaszony.Akiedytakszładoniego,lekkouśmiechnięta,zbystrym
iśmiałymspojrzeniem,czułsięzwyczajnietępy.Dotegonosiłaciuchy
podkreślającekształty–legginsyiobcisłytopy–taknaturalnie,bez
żadnegoonieśmielenia,przyzwyczajonadonichjakdodrugiejskóry.
Aonnieumiałpostrzegaćtegonieerotycznie.Chamski,tępy,
wypalonyglina.Niewiedział,odczegozacząć.
–Poznajmysięwreszcie–powiedziała.–Przecieżmusimy.
–GerardBurzyński–przedstawiłsię.
Postawiłatacęzposiłkiemnastole.
–EwelinaFrankowska.–Podałamurękęiusiadłanaprzeciwko.
–Będzieszchodziłzamnąjakcień?Taktomawyglądać?
Wzruszyłramionami.