Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Daszsobieradę,tak?Alejamuszęwiedzieć.
–Totwojapraca,rozumiem.Aledlamnietojestmojeżycie.Nie
zamierzamonimopowiadać.Poprostuniechkażdyrobiswoje.
Popatrzyłnaniązezniecierpliwieniem.Szefmiałrację:uparciuch.
–Ważne,żebyczłowiek,którycizagraża,nierobiłswojego.
*
Okołoszóstejobudziłogotrzaśnięciedrzwi.Wyszedłnakorytarz
izobaczył,żedrzwijejpokojusąuchylone.Podkradłsiędonich
izajrzałdośrodka.Nikogo.Wszedłdalejijużzprzedpokojuzobaczył,
żełóżkojestzasłane.Usłyszawszyhałas,poderwałsięiwpadł
dopokoju–prostonaprzerażonąsprzątaczkę,którapodpinała
odkurzaczdogniazdka.
–Gdzieonajest?
–Niewiem.–Starszakobietazasłaniałasięrękami,jakbychciał
jąuderzyć,inawetmiałnatoochotę.Wreszcieuspokoiłasięnatyle,
abycośzsiebiewydusić.
–Biega–sapnęła.–Poszłabiegaćdoparku!Apankto,copanu
dotego?–mówiłazrosnącymoburzeniem,jeszczechwilaiprzeszłaby
dokontrataku.
Zostawiłjejprotestyzasobą,szybkozawróciłdopokojupobroń
ibuty.Zakładającjewbiegu,ruszyłdowyjściazhotelu.
–Park?–krzyknąłdorecepcjonistydelektującegosięporannym
papierosemprzedwejściemdobudynku.
–Tam.
Skręciłwewskazanąalejkęijużpokilkunastukrokachodkrył,
żepopełniłbłąd.Jegobutybyłyzdecydowaniezaciężkienajogging.
Czułsiętak,jakbybiegłwsmole,alezacisnąłzębyiprzyspieszył
natyle,nailemógł.Starałsięwyrównaćoddech,bosercejużbiło
muwklatcepiersiowej,jakbysięchciałowyrwaćnazewnątrz.Minął
szpalerławekiskręciłzadrogowskazem;pokolejnychkilkudziesięciu
metrachdostrzegłjąmiędzydrzewami.Miałanasobieniebieski
sportowytopiczerwonedresowespodnie,dziękiktórymjązauważył.