Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naniegospojrzeć.
–Totwoje?–Podałjejczerwonyportfel.
–Tak.Nawetniewiedziałam,żegozgubiłam.Skądwiedziałeś,
gdziemnieszukać?
Świetnie.Szybkoprzeszłanatyzwykładowcą.Musiałazrobić
głupiąminę,boroześmiałsiędźwięcznie,aserceLuizypodskoczyło.
–Adresmaszwprawku.
–Notak.–Pokręciłagłową.–Całaja.Możezaproponujęchociaż
kawęwpodziękowaniu?
Uśmiechnąłsięiotaksowałjąwzrokiem.Dopierogdyzatrzymał
sięnabiuście,zorientowałasię,żeniemanicpodspodem.Pięknie.
–Myślę,żeniepowinienemdociebiewchodzić.
Luizazamarła.
–Przepraszam.–Przygryzławargę.–Niepomyślałam.
Przeczesaławłosynerwowymruchemiodrazuskarciłasię
wduchu.
–Wkażdymraziedzięki.–Pomachałaportfelem.
–Zaodnalezieniezguby.Izawczoraj.
Nieodrywałodniejoczu.Miaławrażenie,żezkażdąsekundą
zatracasięcorazbardziejizachwilęniebędzieszansnaucieczkę.
–Samanieźlesobieporadziłaś.–Zerknąłnajejdłoń.–Jakręka?
–Całkiem,całkiem.–Uśmiechnęłasię.Bolała,aleLuizanie
przejmowałasiętym.–Przeżyję.
–Todobrze.Uważajnasiebie.
Zmrużyłaoczynawidokbłyskuwstalowychtęczówkach.
–Jakzawsze,paniedoktorze.
Uśmiech,którymjąobdarzył,wywołałburzęworganizmie
kobiety.Niebezpiecznyiseksownyrozgrzałwnętrze,gorąco
rozpływałosiępocałymciele,drażniącnajbardziejwrażliwemiejsca
duszy.Rozpalałzmysłyobietnicąniezapomnianejprzygodyżycia.