Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
odpuścićwolałanieryzykowaćnapadufuriiprzyjaciółki.Niebyło
większejświętościwtymmieszkaniuniżsandrowyspecjalnykubek
nakawę.
Sąsiadkarozpoczęłacodziennąpróbęgry,aletymrazemLuizanie
miałaochotywsłuchiwaćsięwtemelodie.Potrzebowałaprzerwać
dzwoniącąwuszachciszę,oilemożnamówićociszy,słyszącwtle
smutnenutypianina.Musiałausłyszećczyjśgłos.Jeszczeniedawno
narzekałanarozchodzącesiępocałymblokudźwięki,ateraz,jak
nazłość,niktnicniemówił,niestukał,nieodkurzał.Włączyła
telewizorinastawiłapierwszylepszykanałmuzyczny,apomieszkaniu
rozniosłysięsłowajakiejśnieznanejpiosenki,coniemiałowtym
momencieżadnegoznaczenia.Ważne,żecokolwiekgrałoisłyszała
czyjśgłos.
Wyszłanabalkonzkieliszkiemwina.Granatowechmuryotulały
niebo,dającwrażeniegroźnego,zamykającegosięnadjejgłową
dachu.Gdyspoglądaławnie,wydawałosię,jakbymiałyopaśćnanią
iotulićswoimpuchem,chłodem,zasłonićprzedcałymświatem.
Sączącpowoliwino,chłonęłapięknekształtyrysującesięnatlenieba.
Gdzieśwoddaliusłyszałaszczekaniepsa,autobuskomunikacji
miejskiejpodjechałwłaśnienaniedalekozlokalizowanyprzystanek.
Trzasnęłydrzwiczyjegośsamochodu.
Przymknęłaoczyiodrazutegopożałowała.Nawetteraz,będąc
wdomu,widziałastalowetęczówki,wachlarzrzęs,piękneitwarde
rysytwarzy,lekkoironicznyuśmiech.Zdawałasobiesprawę,żejest
toconajmniejnienormalne.Widziałamężczyznędwarazywżyciu
iniemogławyrzucićzmyśliidealnegoobrazu,tocobędziepocałym
rokuwspółpracyznim?Jeszczenigdyniemyślaławtensposób
ożadnymfacecie.Prawarękaporuszyłasię,pokonałaścieżkęwzdłuż
ciałaizatrzymałasięwewgłębieniuobojczyka,gdziepierwszyraz
poczułajegousta…Nie,stop!Niepoczuła.Wyobraziłajesobie.
Jesteśpierdolnięta,otco.