Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
alenigdydotądniebyłoczasunato,żeby
jekontemplować.Terazstałaipatrzyła,jaktarcza
słonecznapowoliwyłaniasięponadlasemispowija
blaskiemcałąokolicę.
„Napewnoznajdąsiętacy,którzyprzyjadątutajchoćby
dlasamychwidoków”pomyślała.„Możeprzydałobysię
pstryknąćparęzdjęć,żebyzachęcićturystów”.
Nagórzestuknęłydrzwiipochwilinabalkonie
poddaszowympojawiłasięAlina.Miałanasobieniebieską
koszulkęnocnąikoronkowyszlafroczek.Nina
uśmiechnęłasięnamyślotym,jakbardzosięróżnią,
boonasamaspaławdługimczarnympodkoszulku
ibokserkach.
Cześć!zawołałaAlina.Wcześniewstajesz.Zaraz
zrobięśniadanie.Maszochotęzjeśćrazemzemną
natarasie?
Jasne!
Śniadanienatarasieokazałosiębardzoprzyjemne,
akanapkizrobioneprzezAlinęsmakowałycałkiemnieźle,
jeślinieliczyćzbytdużejilościsoli,którąposypała
pomidory.WłaścicielkaopowiedziałaNinieożyciu
wDębowymUroczyskuipensjonacie,któryjednocześnie
zachwycałiprzerażał.
Jakotypowemieszczuchywyobrażaliśmysobie
zPrzemkiemsarenkipodchodzącepodokna,słodkie
zajączkinaścieżceibieganiebosopotrawie.Atu
pewnegowieczorunapolanęprzyszłydzikiizniszczyły
wszystko,cotamzasadziliśmy.Boplanowaliśmy,
żebędziemyuprawiaćburaki,ziemniaki,marchewkę…
Dopierowtedyzrobiliśmysolidnypłotiuznaliśmy,
żejednakwystarczynamogródwokółdomu,tym