Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Anfrewwoczy,tymbardziejbyłempewienswojejdecyzji.
Pocałowałemjąwdłoń,obserwującróżoweplamki
napoliczkachukochanejiświęcącesięoczy.
–Nie.Jużdawnochciałemtozrobić.Kombinowałem
kilkarazy,bytowyszłownajbardziejodpowiedniejchwili.
PróbowałemnakolacjiwGrecji,podczasspaceru
wJaponiiiterazweWłoszech,aleciąglemiczegoś
brakowało.Zdałemsobiesprawę,żetosąnasze
najlepszemomenty.Noc,grynakonsoli,oglądanie
seriali,dresyinaszkot,tonajprzyjemniejszydlanaszej
dwójkiczas.Tojesttenodpowiednimoment.Tynigdynie
chciałaśzaręczynzkwiatami,winemiinnychbzdur.
Jateżtegoniechciałem.Dlamnietointymnymoment
iwiem,żedlaciebieteż.
–Dominic,ale…–wypowiedziałaszeptem,nie
powstrzymującłzyspływającejjejpopoliczku.–Tymisię
terazoświadczasz?
–Tak.Jesttrzeciawnocy,jesteśmywłóżku,mamy
odpalonyserial,jesteśwpiżamie,ajaciproponuję
małżeństwo.PobierzmysięnaFuerteventurzenaplaży.
Chcę,żebyśzostałamojążoną.
Niedałemjejodpowiedzieć,bopochyliłemsięnadnią
iotworzyłemszufladę,zktórejwyciągnąłemczarne,
kwadratowepudełko.Dziewczynawyglądała,jakbymiała
zarazdostaćwylewu,aletegosięspodziewałem.Wodziła
zamnąwzrokiem,podczasgdyjawracałemnaswoje
miejsce,kładącsobiepudełkonakolanach.Chwyciłem
Francyzadrżącąrękę,naktórejnosiłapierścionek,który
podarowałemjejwSheffieldkilkalattemu.Uniosłem
głowę,patrzącjejwoczy,azachwilęzdjąłemgozpalca