Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ4
A.N.
Całąniedzielęprzeleżeliśmynakanapiewsalonie.
Odpowiadałomito,bonanicniemiałemochoty.
Chcieliśmysięwybraćnaobiad,alezrezygnowaliśmy
ztegopomysłu.Francybyłatakpodekscytowanatymi
zaręczynami,żeodranalatałacaławskowronkach,bez
przerwyzachwycającsiępierścionkiem.Ajasobietak
leżałemzkotemnakolanachizuśmiechemnatwarzy
obserwowałemswojąszczęśliwąnarzeczoną.
Niepowiedzieliśmyteżnikomuotym,cosię
wydarzyło.Anfrewstwierdziła,żemożepowiedziećotym
samaojcu,bratuiEveline,alejanalegałem,żebyztym
poczekała.Zaproponowała,żebyśmyumówilisię
nakolejnyweekendnakolacjęiwtedyimpowiemy.
Dotegoczasumiałachowaćpierścionek,cobyłomoim
zdaniemidiotyczne,aledałemjejwolnąrękę.
Wynegocjowałem,żebyśmyprzynajmniejpowiedzieli
przyjaciołom,bojazpewnościąniemogłemutrzymywać
tegowtajemnicyprzedTomem.Najchętniejtobym
doniegozadzwoniłisięznimtymszczęściempodzielił,
alezkoleiFrancychciałabyćprzytym.Zaprosiłemich
więcwponiedziałekwieczoremdosiebie.Nietylko
zresztąpoto,żebyimogłosićzaręczyny,aledlatego
żeprzeznatłokobowiązkówdawnowspólnienie
spędzaliśmyczasuichciałemtonadrobić.