Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
domyślać.Jakzwykletrzymalimniezdala
odwszystkiego.Zwinęłamdłoniewpięściizacisnęłam
mocnoszczęki,ażzazgrzytałymizęby.
–Idziemysięjeszczepołożyć–poinformowałmnie
nagleCosmin.
Zanimzdołałamcokolwiekpowiedzieć,jużichniebyło.
Westchnęłamdosiebieiwyłączyłamkuchenkę.Skoronie
zamierzalimniewnicwtajemniczać,tojanie
planowałamichotoprosić.
Chociaż–jaksiępóźniejokazało–byćmoże
powinnam.
***
Zachódniebyłspektakularny.Zmojegopokojunie
widziałamzadobrze,jaksłońcechowasię
zahoryzontem.Wewszystkimprzeszkadzałymidrzewa
okalającenaszetereny.Jużbardziejstereotypowymi
wilkołakaminiemogliśmybyć–mieszkaliśmyniemal
pośrodkulasu.Żebydonasdotrzeć,trzebabyłoporuszać
sięterenowymsamochodemalbopick-upem.Wszelkie
innepojazdy–tezniskimpodwoziem–niedojechałyby
nawetdopołowypodjazdu.
Oparłampoliczekoszybęiwepchnęłamdoust
croissanta.Okrągłyksiężycrozświetlałmroknocy,
azoddalidocierałydomnieodgłosywycia.Przymknęłam
powieki,wyobrażającsobie,jakczterywilkibiegają
pogąszczu.Chciałabympobiegaćznimi.Przemienićsię
ioddaćkontrolęwilczycy.Pragnęłamchoćrazpoczuć,jak
tojestporuszaćsięswobodniepomiędzydrzewami
ikrzewami.
Otworzyłamszerokooczy,gdyzparterudotarłdomnie
dziwnyodgłos.Serceprzyspieszyło,podobniejakoddech.
Zeskoczyłamzparapetuiruszyłamdodrzwi.
Zatrzymałamsięjednakwpołowiedrogidonich.Włoski
nakarkustanęłymidęba,ażołądkiemszarpnęłymdłości
spowodowanestrachem.Dałabymsobierękęuciąć,