Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zjednoczonych,toBoudreauxbylipierwszymi
wampirami,októrychusłyszeliśmy.Chodziłysłuchy,
żesąodpowiedzialnizawymordowanieznacznejpopulacji
wilkołakówwokolicachNowegoOrleanu.
Och,naLunę,dlaczego?
–Wszystkodobrze,
mapetitelouve
?–Miękkiszept
dotarłdomojegouchawtymsamymmomencie,
wktórymchłodnyoddechowiałskórępoliczka.
Gdybymbyłapełnoprawnąwilkołaczycą,dużoszybciej
usłyszałabym,żeDevinsiędomniezbliżył.Alenie
byłam.Dlategopodniosłamzzaskoczeniemgłowę
iposłałammuniecozdezorientowanespojrzenie.
–Comabyćnietak?
Patrzyłnamniezeskupieniemwciemnychoczach.
Mięśniedrgałymunaszczęce,jakbybyłzirytowany.
Uniósłdłońiprzesunąłkciukiempomoimpoliczku,
wprawiającciałowdrżenie.Uśmiechnąłsięnieznacznie,
gdylekkoprzymknęłampowieki.Jegodotykbyłzbyt
przyjemny,żebymmogłagoolaćiniereagować.
Westchnęłamcicho,podczasgdyonponowniepogładził
mojąskórę.
–Broniłaśmniejakdzielnawilczyca–wyszeptał.
Wzruszyłamniedbaleramieniem.
–Dlaczego?–dopytywał.
–Adlaczegonie?–fuknęłam.Niebyłamnaniego
zdenerwowana,alenaValentinajużtakimimowolnie
chciałamwyładowaćzłośćnaDevinie.Zupełnienie
wiedziałamdlaczego.–Przepraszam–bąknęłam
ipokręciłamgłową,poczymzmusiłamsiędootworzenia
oczu.Uśmiechnęłamsię,dostrzegającciepłowciemnych
tęczówkachmężczyzny.–Wybrałeśjużwzór?
Przezchwilęmilczał,jakbyzastanawiałsię,czy
pociągnąćmniezajęzyk,czymożenarazieodpuścić.
Naszczęściewybrałtodrugie.
Niebyłamnaiwna.Wiedziałam,żewkońcunadejdzie
moment,wktórymwrócimydotejrozmowy.Miałam