Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Boudreaux!warknąłostroValentin.
Słucham?Devinzerknąłprzezramięnamojego
brataiuśmiechnąłsięzwyższością.Cośnietak?
Powiedziałemcijuż,że…
Tak,słyszałemzapierwszymrazemprzerwał
muznużonymtonem.Mamstądwyjść,bla,bla,bla.
Odwróciłsiędonasprzodemistanąłwluźnejpozie.
Problemjednakjesttaki,żewcaleniemamochoty
opuszczaćtegomiejsca.Przeskoczyłspojrzeniem
namnieiuśmiechnąłsięlekko,zanimnapowrótjego
ciemneoczyskupiłysięnaValentinie.Jeślichceszsię
mniepozbyć,musisztozrobićsiłą.
Valentinpochyliłsięizawarczał,jakbychciałsięrzucić
naDevina.Przeraziłomnietodocnazdwóchpowodów.
Pierwszy?Chodziłyplotki,żeugryzieniewampiramoże
zabićwilkołaka.Iodwrotnie.Ajaniechciałam,żebysię
pozabijali.Drugi?GdybyValentinzaatakował
Najstarszego,znowumusielibyśmyuciekaćtymrazem
wyjazdnainnykontynentanitrochęniepomógłbynam
sięukryć.Najstarsibyliwszędzie,aBoudreauxtotylko
jedenzwieluklanówpierwszychwampirów.Ijeden
znajsilniejszych.
Przestańcie!zaprotestowałamgłośnoiwyraźnie.
Obajspojrzelinamniezzaskoczeniem,coskrzętnie
wykorzystałam.Stanęłampomiędzynimi.
Devinprzyszedłnatatuażoznajmiłam,patrząc
mojemubratuwoczy.Starałamsiębrzmiećpewnie.
Więcschowajkłyisięuspokój.Wampirczyniewampir,
todalejklient,astudiomusinasiebiezarabiać.
Valentinpatrzyłnamnieskołowanyniebieskimioczami.
Byćmożeniewierzyłwłasnymuszom,żepostawiłam
musięprzykimśobcym.Zwykle,gdytorobiłam,
znajdowaliśmysięwdomowymzaciszu,aniewśród
publiki.Terazjednakniemogłampozwolić,żebysię
nasiebierzucili.
ToNajstarszyzawarczałzezłością.