Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ2
KomisarzMalejkoodpaliłpapierosaispojrzałwkierunkustromych
kamiennychschodówprowadzącychwdół,nadbrzegjeziorka
położonegonazboczachBabiejGóry.Naszczęściewiększośćdrogi
tutajprzebyłquademdziękiuprzejmościzaprzyjaźnionychgoprowców.
Tylkotenostatnifragmentzostałmudopokonaniapieszo.Dzięki
Bogudrewnianebarierki,pomyślałirozejrzałsiępookolicy.
Będzieponadtysiąc?zapytałwchodzącegopokamiennych
stopniachwjegokierunkuposterunkowego.
Pytapanowysokość,najakiejsięznajdujemy?wydyszał,łapiąc
zadrewnianąbalustradępolicjant.Będziejakieśtysiącpięćdziesiąt
wysokościnadpoziomemmorza.
AcowytamwJordanowieludziniemacie,żeściągaciemnie
tustaregozMakowa?zapytałMalejkoiporazkolejnyzaciągnąłsię
papierosem.
Mamy,alebyłozgłoszenie.Zwłokiwzgliszczachpopożarze.
Prawiewszyscytampojechali,apotemprzyszłotozgłoszenie.Braki
kadrowe.Sampandobrzewie,komisarzutłumaczyłsięmłodzieniec.
Cotozamiejscewogóle?
TamwdolewskazałrękąmłodypolicjanttoMokryStawek.
JeziorkonazboczuBabiejGóry.
Siwowłosykomisarzprzydeptałpapierosa.
Dobra,prowadź.
Ruszyliwdół.Strome,kamienistestopniewśrodkulasuprowadziły
wprostdobrzegukrystalicznieczystegojeziorka.Malejkotrzymałsię
drewnianejbarierkiistarałsięniedawaćposobiepoznać,żedokucza
muogromnybólkolan.Nabrzegudwóchtechnikówwłaśnie
wyciągałozwodynagieciałomłodejdziewczyny.
Dzieńdobry,paniekomisarzu.Jamyślałem,żepanjużpijesz