Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naŚwiętegoDucha,alewewtorki,czwartkiisobotymamzamknięte.
–FirmaK&AKruszta?–Karskiprzypomniałsobie,żejużgdzieś
widziałtonazwisko.–Czydostrzegłpancośdziwnego?
–Wracałemzpracy,byłemzmęczony.Deszczpadałiczłowieknie
miałochotysięrozglądać.Zresztąnaco?Niktniewychodziwtaką
pogodę,jakniemusi,prawda?
–Zwłokiznalazłpanwtakiejpozycji?
–Nieno,leżałaodwrotnie,nabrzuchu.Alemusiałemprzecież
sprawdzić,czyżyje.Przewróciłemjąnaplecy,alejużnieoddychała.
–Mogłazsunąćsięzeskarpy.–Banaszakchciwiezaciągnąłsię
papierosem.–Spadła,straciłaprzytomnośćiwpadłatwarządowody.
–Samotnakobietaspacerowałasobiewtychokolicach?
Wieczorem?Itaksobiespadła?–zpowątpiewaniemspojrzał
Krzyżostaniak.–Jakakobietawychodzisamotnieponocy
wdzisiejszychczasach?
–Czasyjakkażdeinne–burknąłKarski.–Findesièclejużbył.
Potemstraconepokolenie.Każdyczasmaswoje„dzisiejszeczasy”.
Mdlimnie,kiedysłyszęokolejnychstraconychpokoleniach…
–Nieotochodzi–oburzyłsiępolicjant.–Sampanwidzi,cosię
dzieje.Wojnazmieniławszystko.Takawojna,jakiejjeszczeniebyło.
Ludziewidzielitysiąceśmierci!Stałasięczymśzwyczajnym,obok
czegoprzechodzisięobojętnie.
–Krzywymarację–przytaknąłponuroBanaszak.–Żołnierze
wracajączasemtakpopaprani,żeniemogąopanowaćswoichemocji.
Ciąglewidząurywanenogiiręce,rzężącychnapobojowisku
kolegów…Lekarzewiążąichnacałedniewpasydołóżkaimyślą,
żetorozwiążeproblemy.Alewtedychorzynieczująjużzupełnienic.
Jakktośmiałsłabsząpsychę,towysiadał.Abyłytakiemiejsca,skąd
niktnormalnyniewracał.
–Jakbymniewiedział–wzruszyłramionamiKarski.