Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
teniesamowicieszybkie,przepojonesmutkiem,
błagalneszepty.Rozpaczliweprośbypochylonychobok
mnieludzi.Tak,prawdopodobnieakustykameczetu
powodowała,żewmomenciedotknięciaczołemdywanu
szeptyproszącychstawałysięsłyszalnedlainnych.Ale
niewykluczone,żemożetylkodlamnie.Tegoniewiem.
Czyktośsłyszałmojeszepty?Jeżelitak,toitakich
przecieżniemógłzrozumieć.Jaszepcępopolsku.
Zawsze.
Rzekapróśb.Odczuwałemwtedy,jakbynaokołomnie
byłysamemałedzieci.Takiewłaśnieodnosiłem
wrażenie.Czułemabsolutnąniewinnośćibezradność
wszeptachtychdorosłychmężczyzndotykających
czołamiwykładzinywmeczeciemrówek.Dziecitak
proszą,kiedystrasznieczegośchcą,kiedystrasznie
czegośpragną,kiedypłaczą.
Tobyłoniesamowite,docierałydomnieposzczególne
słowatychmęsko-dziecięcychinwokacji.Słyszałem
nazwyróżnychchorób,imionaludzi,sumypieniędzy,
słyszałemprośbyozdrowieczyichśmatek,ojców,
dzieci,prośbyoszczęście,pomyślność,miłość,oraj,ale
przedewszystkimsłyszałempowtarzającesięcałyczas
słowo
mut
,śmierć.
Mut,mut
...tak,tosłowopadałonajczęściej,
przebijałosięnadwszystkieinne,wznosiłosięponad
pochylonymigłowamimężczyzn,kładłosiędelikatnie
naichkręconychczarnychwłosach,apotemwznosiło
siępowoliimajestatyczniewstronęjednostajnie
wirujących,milczącychskrzydełwiatraków.Tak
uczyłemsięarabskiego.
Przekręcałemlekkogłowęikątemokawidziałem
głowępochylonegoobokmniemężczyzny,jego
szepcąceusta,aponadnimdelikatną,cieniutką,
eterycznąsiateczkęmrówekopasującąmeczet.Pisały,
całyczaspisały.
*