Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naramieniu.GdydotarłdoLivertonVillageHall,noc
byłaczarnajakatrament.Aleniemiałotodlaniego
znaczenia,znałdrogę.Skręciłwtraktprowadzący
wśróddrzewiruszyłnapółnoc,mijającfarmęOldLeys.
Tylkorazmusiałzejśćnaskrajdrogi,byprzepuścić
rozklekotanąciężarówkę.Pozatymmiałwrażenie,
żejestjedynymczłowiekiemnaziemi.
„Brytaniajestbardziejbezpieczna,gdyjesteśtu,
byjejchronić”.
WBrimleyskręciłnazachódiwielomaróżnymi
ścieżkamidotarłdoPostbridge.Tużzawioską
znajdowałasiędroganieobecnanażadnejmapie,
aprzyjejkońcubramabudzącacichyrespekt.Parish,
tutejszydozorca,zapomniałotworzyć.Keller
bezszelestnieprzeskoczyłkuteprzęsłoidługim
żwirowanympodjazdemruszyłwstronębudynku
zpiaskowca,którystałnawzniesieniunad
wrzosowiskiem.Nadzamkniętymidrzwiamifrontowymi
paliłosiężółtaweświatło.Wchodzącdośrodka,
ostrożniewytarłstopywwycieraczkę.Wpowietrzu
unosiłsięzapachpieczeni,przyprawiziemniaków.
ZerknąłdokuchniizobaczyłpannęCoventry,
upudrowanąidominującąwpomieszczeniu,którastała
przedotwartympiekarnikiemwfartuchuopasującym
jejsłusznąpostać.
PanMarlowepowitałago,odwracającsię
odpiekarnika.Spodziewalmysiępanawcześniej.
Trochępóźnowyruszyłem.
Mamnadzieję,żeniebyłokłopotów.
Najmniejszych.
Alejakpanwygląda!Biedaczek!Czyżbyszedłpan