Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Cześć.Niejestdobrze–odpowiedziałszczerze.
–Towiem.Babciamimówiła.Myślisz,żepowinienem
przyjechać?
–Myślę,żetak.Józefjeszczemachwileprzytomności,
alesąonejakoknapogodowenamorzu.
–Rozumiem.–Miałszesnaścielat,arozmawiałtak
dojrzale,jakbybyłdorosłymmężczyzną.–Jakwtym
wszystkimtrzymasiębabcia?
–Jestniezwykła,aleniedajejużrady.Tojestdlaniej
zbytciężkieipsychicznie,ifizycznie.Umówiliśmysię,
żecodzienniebędędonichzaglądać.Chcęjątrochę
odciążyć,bojeszczechwila,asamaprzypłaci
tozdrowiem.
–Tato…–Kacperzawiesiłgłos,aMaksczekałzbijącym
sercem.
–Tak?–ponaglił,gdyciszasięprzedłużała.
–Dobrze,żecięmam.Rozumieszwięcejniż…Marcin.
Maksusłyszał,jakchłopiecprzełykaślinę.
WrozmowachznimKacperstarałsięunikaćsłowa
„tata”,którymprzezcałejegożyciebyłdlaniegoMarcin
Nawrocki.Maksskłamałby,mówiąc,żeniejestzazdrosny
oichrelację.Był.Wielerazywsamotnościwściekałsię
nalos,naBeatęinaAdelę.Wściekałsięnasamego
siebiezato,żeodpuścił.Stchórzył.Uciekł.Zaszył
wswoimświecie,wktórymzostałjedyniezpustką.
Doceniałto,comiał.Byłwdzięcznyzawięź,jakąudało
imsięnawiązać,aleuczucieprzełykaniagorzkiejpigułki
pojawiałosięzakażdymrazem,kiedywrozmowach
zsynempojawiałsięNawrocki.
–Dzięki.–Więcejniebyłwstaniepowiedzieć.
DochodziłdolasuidoprzejścianaplażęprzyArgentycie.
Ręka,wktórejtrzymałtelefon,zdrętwiałazzimna.Maks