Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niechciałkończyćrozmowy,aleniewiedział,comógłby
jeszczepowiedzieć.Mężczyźniniebylidobrzy
wrozmawianiu.Nieczulitakiejpotrzebywypowiadania
słówjakkobiety.
Dajznać,kiedybędziesz.Możeodbioręcięzlotniska
alboportu?
Świetnypomysł!Wgłosiechłopcazabrzmiała
autentycznaradość.Dzięki,tato.
Tojesteśmyumówieni.Makszamrugałoczami,
którezaczęłygopiecodwilgocizebranejwkącikach.
Dozobaczeniazatem.
Dozobaczenia.
Połączeniesięurwało,aMakszulgąschowałtelefon
dozapinanejwewnętrznejkieszenikurtki.Nałożyłkaptur
iwsunąłręcewkieszenie.
Kiedywyszedłzochronnejścianylasu,uderzył
gogwałtownypodmuchwiatru.Podrewnianychschodach
zszedłzklifunaplażę.Zauważył,żekilkastopni
najniższegopodestujestzasypanychpiaskiem.Jesienią
izimątonatura,anieludzie,dyktowałaswojewarunki.
Wydmyodpoczywały,formowanewiatrem.Niedeptane,
wolneodniszczącejingerencjiczłowieka,odbudowywały
sięsiłąnatury.
Morzezlewałosięzciemniejącymniebemwlinii
horyzontu.Falezwściekłościąkąsałybrzeg,rozbijającsię
zhukiemoplażę,którąmorzebrałowposiadanie.
Maksmiałwrażenie,żeBałtykwspółodczuwajego
emocjeijednoczysięznimwtejniezgodzienakolejną
stratę.Wtymgrzmiącym,rozfalowanymhałasiesłyszał
swójkrzyk,któryugrzązłmuwgardle,zostawiwszytam
rozrastającąsiękluchę,którauwierała,utrudniając
oddychanie.Chcącsięjejpozbyć,wrzasnąłizfurią