Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dobrychczasów.
–Bowiem.Czytałamotym.Wksiążce.
–Apozatymcouciebie?–Zgrabniezmieniłtemat.
Miałdotegotalent.Idopiłki.Sprawiał,żealboplątały
misięnogi,albojęzyk.
Utkwiłwemnienieruchomeiwyczekującespojrzenie.
Jegobrązoweoczyzmatowiałytrochę,alewciąż
hipnotyzowały.Upijamłykmętnegocydru,który
rzeczywiściesmakowałinaczej,oniebolepiejniż
sklepowesikacze.Wystawiłamtwarzdosłońca,łapiąc
ostatnieprzedburzowepromienie,nabrałampowietrza
wpłucaidalej,doprzepony,poczymzaczęłam:
–Mojeżyciejestbezsensu.–Udałomisięzabrzmieć
takpoważnie,jakzałożyłam.
Gucioskrzyżowałręceiruchemgłowyponaglił,bym
kontynuowała.
–Nienadajęsiędokorpo–rzuciłamzbyt
enigmatycznie.–Wszystko,corobiłam,byłopuste.Praca,
dom,praca,dom.Wkółkotosamo.Ajapotrzebuję
wrażeń,przygód,byżyć.Ilemożna?Odeszłam.
–Rzuciłaśrobotę?Przecieżjąlubiłaś,gdyostatnio
rozmawialiśmy.Byłaśwręczzachwycona.
–Nierozumiesz.Nadallubięrobićksiążki.Nielubię
siedziećodósmejdodwudziestejwbetonowymiźle
oświetlonymsztucznymświatłemmiejscu.Niemogę
znieśćwrednychbabzpiętraniżej,bojęsię,żestara
iprzeładowanazazwyczajwindasięzatnie.Anajbardziej
siębojętego,żemojeprzeładowanejaktawindażycie
pewnegodniateżsięzatnie.Ajaniechcębyć...zacięta.
Wiesz,miałamdrobnąkontuzję.Cośzkręgosłupem.
Położylimniewszpitalunakilkadni,żebyzrobićbadania.