Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dobrychczasów.
Bowiem.Czytałamotym.Wksiążce.
Apozatymcouciebie?Zgrabniezmieniłtemat.
Miałdotegotalent.Idopiłki.Sprawiał,żealboplątały
misięnogi,albojęzyk.
Utkwiłwemnienieruchomeiwyczekującespojrzenie.
Jegobrązoweoczyzmatowiałytrochę,alewciąż
hipnotyzowały.Upijamłykmętnegocydru,który
rzeczywiściesmakowałinaczej,oniebolepiejniż
sklepowesikacze.Wystawiłamtwarzdosłońca,łapiąc
ostatnieprzedburzowepromienie,nabrałampowietrza
wpłucaidalej,doprzepony,poczymzaczęłam:
Mojeżyciejestbezsensu.Udałomisięzabrzmieć
takpoważnie,jakzałożyłam.
Gucioskrzyżowałręceiruchemgłowyponaglił,bym
kontynuowała.
Nienadajęsiędokorporzuciłamzbyt
enigmatycznie.Wszystko,corobiłam,byłopuste.Praca,
dom,praca,dom.Wkółkotosamo.Ajapotrzebuję
wrażeń,przygód,byżyć.Ilemożna?Odeszłam.
Rzuciłaśrobotę?Przecieżlubiłaś,gdyostatnio
rozmawialiśmy.Byłaśwręczzachwycona.
Nierozumiesz.Nadallubięrobićksiążki.Nielubię
siedziećodósmejdodwudziestejwbetonowymiźle
oświetlonymsztucznymświatłemmiejscu.Niemogę
znieśćwrednychbabzpiętraniżej,bojęsię,żestara
iprzeładowanazazwyczajwindasięzatnie.Anajbardziej
siębojętego,żemojeprzeładowanejaktawindażycie
pewnegodniateżsięzatnie.Ajaniechcębyć...zacięta.
Wiesz,miałamdrobnąkontuzję.Cośzkręgosłupem.
Położylimniewszpitalunakilkadni,żebyzrobićbadania.