Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Badali,badaliinic.Ajamusiałamleżeć,najlepiejprzez
całyczas,wrezultaciekilkatygodnitakprzeleżałam,
bogdywkońcumniezdiagnozowali,trzebabyłoleczyć.
Iwieszco,jaktaksobieleżałamwtymwąskimłóżku
wszpitalu,kiedyinnekobietyzmojejsaliwchodziły,
zdrowiałyiwychodziły,patrzyłamnawielkistarydąb,
któryrósłzaoknem.Todrzewowkońcustałosię
jedynym,cobyłomibliskiestałe.Iwtedyzrozumiałam,
żejanieżyję.Stagnacjapowoli,aleskuteczniemnie
wykańcza.Niedługoskończęjakdziecięcazabawka,
którejzabrakłobaterii.Ajatakniechcę.Wyszłam
zeszpitalaiposzłamdoszefa.Terazmogępracować,
gdziechcę.
Ijesteśszczęśliwa?strzelił,niespuszczajączemnie
czujnegospojrzenia.
Nie.Wydajemisię,żetowciążzamało.Coztego,
żemogębyćterazwszędzie,skoroniewiem,gdziechcę
być?
Dopiłamcydrigestemwskazałam,żepoproszę
ojeszcze.Nadlasemwidaćbyłopierwszebłyskawice.
Woddaligrzmiało,alejeszczeniezdecydowanie,bardziej
mruczało.Wciążbyłodusznoigorąco.Czułam,żeuda
misięskleiłyipotciekniestrużkąpoplecach.Wierzchem
dłoniprzetarłamtwarziwtejchwiliGuwrócił
znapełnionymilodeminapojemszklankami.
Mogęwziąćprysznic?spytałamwprost.Tak
bardzodziśgorąco,rowertogłupipomysł.
Możeszodpowiedziałnadwyrazspokojnieispojrzał,
mrużącoczy,wstronęgranatowegojużnieba.
Roweremraczejniewrócisz.
Odwiezieszmnie,mamnadzieję...
Potemotympogadamy.Uśmiechnąłsięiwtym