Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Gustawuśmiechnąłsiędomnieswoim
najserdeczniejszyminajbardziejczarującymuśmiechem.
Biłazniegopewnośćsiebie.Onmazawszerację.Oboje
otymwiedzieliśmy.Wtedyjednakniepróbowałmnie
zatrzymaćiniepowiedziałjużnicnatematobrazu.
Odwiozęcięzaproponował.
Dzięki,wrócęrowerem.
Nieprotestował.
Chmuryrozwiałwiatripiekącesłońceznowuniemiało
litości.Myślałamotym,comipowiedział.Miałam
wrażenie,żewiewięcejodemnie.Jakzwykle.
Mimozbliżającegosięwieczorupowietrzeniestygło.
ListkileszczynprzydrodzedodomubabkiTereskicicho
szeleściłynawietrze.Byłtakdelikatny,żejawogóle
gonieczułam.Czułamzatonadtowyraźnie
narastającywemnieniepokój.
Dojechałamostatkiemsił.Mozolącsiępodgórkę,
myślałam,żewyplujępłuca.Muszępopracowaćnad
kondycją,przeszłomiprzezgłowę.Odstawiłamrower
natyłachogrodu.Kolanamiałammiękkiejakzwaty.
Zrobiłamzdecydowaniezadużokilometrówjaknajeden
raz.Idotegopierwszypokilkuletniejprzerwie.
Naszczęściewdomupanowałprzyjemnychłód.Grube
kotaryzasłoniętenadzieńniewpuszczałyzabójczego
słońca.Stryjbyłnawakacjachuswojejdziewczyny
wSzwecji,miałamwięccałybabcinydomtylkodla
siebie.
Zmęczonapowycieczceponadludzkiesiłyzrobiłam
mrożonąkawęipołożyłamsięnależakunatarasie.
Piękniestądwidaćzachodzącesłońce.Zaogrodzeniem
zkamienisłychaćbyło,jakdrogąidąplażowicze.Rodziny