Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Bradley
Niemiałempojęcia,corobić.Dziewczyna,którawcześniejtak
uroczosięnamniezłościła,chwilępotemztrudemłapałapowietrze,
aterazleżałaprzedemnąiwyglądałajaknieżywa.Igdybynie
zapewnienialekarzapogotowia,żezachwilępowinnawrócićdosił,
chybaoszalałbymzniepokoju.Terazjednakpozostałomiuzbroićsię
wcierpliwość,którąmizaleciłdoktorek.Siedziałemwięc,awłaściwie
pochylałemsięnadnią,niemogącsiędoczekać,kiedywreszcie
otworzyteswojebrązowe,wielkieniczymuBambioczy,którymi
wczorajmnieomamiła.Doskonalepamiętałem,jakprosiłamnie,bym
sięzniąożenił.Ajejwzrokniepomagałmiwpodjęciurozsądnej
decyzjiiodmowienatędośćnieoczekiwanąpropozycję.Przez
momentsądziłemnawet,żesobiezemnieżartuje.Potemjednak
uznałem,żejestpijanaizwyczajnieniewie,comówi.Niemniej
jednak…
„Wiem,żechceszmniezaciągnąćdołóżka–mówiłataksłodkim
głosem,żemojelibidodosłownierozjebałoskalę.–Alenieudacisię
to.No,chybażesięzemnąożenisz!”.Zaproponowałatoztakim
entuzjazmem,żeszybko,bezwzględunakonsekwencje,cobyło
domnieniepodobne,uznałem,żebardzotegochcę.Amożesam
wypiłemojednegodrinkazadużo?
–Corobisz?–Jejzlęknionygłoswyrwałmniezzamyślenia.
Dopieroterazdotarłodomnie,żegłaskałemkciukiemjejtwarz,która
byłatakabezbronna,słodka,piękna.–Cojeszczemaszzamiar
mizrobić?–zapytała,cozabrzmiałoniczymoskarżenie.
–Uspokójsię–powiedziałemnajspokojniejszymwświeciegłosem.
–No,już…Przestańsiętakzachowywać.
–Żenibyjaksięzachowuję?!
Znówzaczęładyszeć,alebyłemniecospokojniejszy,bolekarz
zapewniałmnie,żetoklasycznyprzykładatakupaniki,naktóry
onpodałjejjakieślekarstwo.
–Jakrozkapryszonamaładziewczynka,choćwistociejesteśdorosłą
ipięknąkobietą–odparłem.
–Którązaciągnąłeśdoołtarzaiwykorzystałeś!–wyrzuciłami.
Uśmiechnąłemsię,wciążnieprzestającmuskaćjejtwarzy.
Wdodatkuzupełniemnierozbroiła,gdyżnarazzaczęłamisię
wyrywać,szarpaćzemną,choćwtymstarciuniemiałanajmniejszych
szans.