Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zatąwielkąwodą?Przecieżwszystkomożesięzdarzyć.Mogłam
nawetnieprzeżyćlotu,astresowałamsięnasamąmyślonim.
–Sądzisz,żebyłabymdotegozdolna?
–Sądzę,żenie,ale…–Chwyciłamniepodramięizaprowadziła
doniewielkiegosalonu,gdziepochwiliwręczsiłąusadowiłamnie
namiękkiej,choćlekkojużsfatygowanejkanapie.–Jednakpotym,
cozrobiłcimójsyn…
–Miałyśmyjużdotegoniewracać,pamiętasz?–przerwałamjej.
Zawszelkącenęstarałamsięunikaćtegotematu.Rozdrapywanieran
niczegoniezmieniało,ajachciałamjaknajszybciejzapomniećotych
przykrychwydarzeniach.Grażynachybazamierzałacośdodać,ale
ostateczniezrezygnowała.Spojrzałamnaniąciepłoinaglepoczułam
siętak,jakbytomiałobyćnaszeostatniespotkanieidlategopowinnam
zapamiętaćkażdy,najmniejszynawetszczegół.
–Dziśwylatuję,więcwolałabymmyślećterazoczymś
przyjemniejszym.
Widzącjejutrapionąminę,wysiliłamsięnaszczery,beztroski
uśmiech,choćpowolidocierałodomnie,żelękamsiętegonieznanego
świata,któryczekałnamniepowylądowaniunaobczyźnie.Coprawda
byłamtamraz,więcwzasadzieniebyłatoziemiakompletnie
nieznana,alebyłotodawnotemu,wklasiematuralnej,kiedy
wyjechałamtamnawymianęjęzykową.Ateraz?Teraztobyłocoś
zupełnieinnego…
–Zawszejeszczemożeszzmienićzdanie.–Zzamyśleniawyrwał
mniepełenmatczynejtroskigłosGrażynki,którawpatrywałasię
wemniepięknymizielonymioczyma,któredozłudzeniaprzypominały
oczymojegobyłegochłopaka.
–Wiem–westchnęłam,pełnaobaw,żejeszczechwila,ajednaksię
rozmyślę.–Aleniechcętegorobić…
***
Pomimoszczęśliwiezakończonegolotu,któryprzeżyłam
znieczulonalekamiuspokajającymi,aktórynaszczęścienieobfitował
wturbulencje–tychbałamsięnajbardziej–wciążczułamsięlekko
otumanionaikręciłomisięwgłowie.Paniczniebałamsięlatać,aleteż
niewyobrażałamsobierejsustatkiemporozszalałymoceanie.Teraz
więc,stojącnapłycielotniska,cieszyłamsię,żewreszciemamjuż
zasobątęokropniestresującąmniepodróż.Martwiłomnietylko,
żewostatniejchwilimusiałamzmienićplany.Awszystkozasprawą