Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Najpierwsięrozgrzałem,poświęciłemchwilęnarozciąganie
iwystartowałem.Biegałemalejkami,zataczająckrągwokółkam-
pusu,pozwalającuspokoićsięmyślom,aprzyśpieszyćsercu.Opa-
nowałamniejakaśniezrozumiałaeuforia,możenawetnadzieja,że
mojeżycieniebawemzmienisięnalepsze.Wcałeciałowlałamisię
takpozytywnaenergia,żeażpostanowiłemwydłużyćsobiejeszcze
trasę.Zdecydowanieskręciłemwlewo,zarazzażywopłotem…
Iwtedytosięstało.
Poczułemsilneuderzenie.Odbiłemsięodkogoś,kto–osłonię-
tywcześniejścianązarośli–wyszedłnaglezprzeciwległejścieżki.
Upadłemnatrawę,wydajączsiebiezaskoczonestęknięcie.
Podniosłemwzrokispojrzałemnatwarznieznajomego.
Byłtoniezwyklewysoki,młodymężczyzna,któregopostać
oświetlałoodtyłupomarańczowozłotewrześniowesłońce.Pochylił
sięlekko,wyciągającwmojąstronęmuskularneramię.Ująłemje
niepewnie.Sekundępóźniejzostałembardzosprawniepodniesio-
nydopionujednymsilnymszarpnięciem.
–Najmocniejprzepraszam,niewidziałempana.
Odchrząknąłemispojrzałemnanaszepołączonedłonie–zja-
kichśprzyczynżadenznasniezwolniłuścisku.Zamrugałemwzdu-
mieniu.Cotusięwydarzyło?Wnormalnejsytuacjinatychmiast
cofnąłbymrękę,ajednak…
–Nicsięniestało,tenżywopłotjestnaprawdęgęsty.–Mójgłos
zabrzmiałnieśmiało,prawiejakszept.Czułemnapoliczkachin-
tensywnyrumieniec.
Uśmiechnąłsięszeroko,prezentującperfekcyjniebiałezębyjak
zreklamypastyColgate.Skierowałnamojątwarzoczywkolorze
krystalicznieczystego,niemalsrebrzystegobłękitu,ajastopniowo
czerwieniłemsięcorazmocniej.
Młodzieniectenodznaczałsięnaprawdęponadprzeciętnąuro-
dą–niestetydokładniewmoimtypie!Uwagęzwracałjegowzrost.
9