Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1
Feyra
Obrazbyłfałszywy.
Byłradosnymiślicznymkłamstwemprzepełnionym
bladoróżowymkwieciemisilnymipromieniamisłońca.
Zaczęłosięwczorajodbiernegoobserwowaniaogrodu
różanegoczającegosięzaotwartymioknamipracowni.
Przezgęstwinęcierniiatłasowychliściprześwitywała
soczystszazieleńmajaczącychwoddalipagórków.
Nieustającawiecznawiosna.
Gdybymnamalowałatenobraztak,jakgoczułam
wtrzewiach,byłybytoszarpiąceciałokolce,kwiaty
odbierająceświatłosłońcaniższymroślinomipagórki
poplamioneczerwienią.
Alekażdyruchpędzlanaszerokimpłótniebył
wykalkulowany.Każdemuśnięcie,każdasmuga
zlewającychsiębarwmiałaukazaćnietylkoidylliczną
wiosnę,aleteżradosnynastrój.Nienazbytradosny,ale
przepełnionyulgązpowoduwyzwoleniasię
odokropieństw,októrychskrupulatniewszystkim
opowiedziałam.
Wminionychtygodniachchybaudałomisię
ukształtowaćswojezachowanierówniepieczołowicie
cojedenztychobrazów.Gdybymmiałasięukazaćtaką,
jakąnaprawdępragnęłam,miałabymzapewneostre
niczymbrzytwyszpony,amojedłoniewyciskałybyżycie
zgardełtych,którzymnieterazotaczali.Splamiłabym
tezłoconekorytarzekrwią.
Alejeszczenieteraz.
Jeszczenieczas,powtarzałamsobieprzykażdymruchu
pędzla,nakażdymkrokukażdegodniaodprzybyciatutaj.
Szybkazemstatylkozaspokoiłabygotującąsięwewnątrz
mniewściekłość,alenikomubyniepomogła.
Chociażprzykażdejrozmowieznimisłyszałamłkanie