Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pełnejwysokichnadbrzeżnychskałporośniętych
naszczytachdrzewami.Najednejtakiejskalesterczącej
prostopadlenadmorzem,wpołowiewysokości
znajdowałosięwniedostępnejprawierozpadliniegniazdo
sokołów.Patrzączeszczytuskały,łatwomożnabyło
dostrzec,jakptakiwlatywałydońiwylatywały.Corobi
panWalter?Otoschodzi,czyteżzsuwasię
dorozpadlinyiwydzieraptakizgniazda.Wjaki
sposóbpowróciłstamtądżywy,tegoniktniebyłwstanie
odgadnąć.Odtegoczasujegodziadekniemógłznieść
samegowidokutegomiejsca.Chłopakpowróciłjednak
zdrowozdwomamło​dymiso​ko​łamiwkie​szeni.
Ależod​ważny!za​wo​łałza​chwy​conyKa​rol.
Pragnąłjewychowaćiułożyć.Przewróciłcałą
bibliotekędogórynogami,abyznaleźćkilkastarych
książekosokolnictwie,anastępniewszystkiewolne
chwilepoświęcałnawyuczeniesięznichsztuki
układaniatychptaków.Alejednegodniasłużącyzostawił
drzwiotwarteiptakiuciekły.Nigdyniezapomnęgniewu
Waltera.Możnarzecbezprzesady,żeodchodził
odprzy​tom​no​ści.
BiednedzieckowyrzekłapaniEdmonstone
idodała:Terazmuszęodwiedzićmojegomałego
więź​nia.
AmypowiedziałaLaura,gdymatkazamknęła
zasobądrzwibardzoźlezrobiłaś,pozwalającCharlotte
pozostaćtutaj,wiesz,jakczęstościąganasiebienagany
zazbyt​niącie​ka​wość.
ToprawdaodrzekłaAmeliaaleniemiałamsiły
wy​pra​wie​niajejstąd.
TowłaśniewciążpowtarzaFilip,musiszbyćtrochę
bar​dziejsta​now​cza,ażeby...
Dajpokój,LaurowtrąciłsięKarolnie