Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
chmurą.Stojącynaprzeciwkomniesanitariuszkrwawi
zczoła,wgłębijakaśkobietaprzeraźliwiekrzyczy.Potem
przezmgłędobiegauspokajającygłosstarej
instrumentariuszkiIdy:„Niechżepanibędziecicho,
przecieżnicsięniestało”.Kiedychmuraopada,widzimy,
żemarację.Wnaszymotoczeniuodłamkicegieł
spo​wo​do​wa​łytyl​kodrob​neob​ra​że​nia.
Sto​ją​cyprzedemnąsanitariuszjakopierwszyotrząsa
sięzosłupienia.Machadomnierękąiwychodzi.
Podążamzanimschodaminapierwszepiętro.
Rozpaczliwywidok.Wyleciaływszystkiedrzwi,runęła
większośćściandziałowych,awgabinecieordynatora,
doktóregozmierzamy,niemacałejścianyzewnętrznej.
Napodłodzeleżystertaroztrzaskanegodrewnapokryta
czerwonawąwarstwąpyłuceglanegoizaprawy.Podnią
znajdujemynajpierwzabitegodoktoraHetzerazwielką
rozwartąranągłowy,anastępnie,podłuższym
poszukiwaniu,majora,wktórymjeszczetlisiężycie.
Wyciągamygo.Jegotwarz,naszpikowanatysiącami
drobnychodłamkówcegieł,wyglądajakpapierścierny.
Oczymaokaleczone,pozatymniedoznałinnych
obrażeń.Znosimygonadół.Posyłamypojegożonę
pracującąwpobliskimpunkcieCzerwonegoKrzyża,żeby
byłaprzynim.
Przemierzambudynek,chcącustalićszkody.
Wpiwnicyrozbitetylkomagazynyzzapasami,
chorymnicsięniestało.Całąprzestrzeńmiędzy
skrzydłemoperacyjnymiskrzydłembocznymodstrony
podwórzawypełniaogromnychrozmiarówlejpobombie.
Ścianadomu,zaktórąleżąciasnostłoczeniranni,
wytrzymałanalot.Nazewnątrz,wszarymzimowym
powietrzuroznosisięwońprochu,żelazaiśniegu.
Drzewależąwyrwanezkorzeniami,wsąsiednich
domachszalejeogień.Jedenzabity,jedenociemniały
ajazupełniebezszwanku.Cichopodeszładomnie
Dok​to​ra.Przezchwi​lęwpa​tru​je​mysięwsza​reopa​ry.
Tymczasemdoprowadzonodoporządkusalę
operacyjną.Ponalocieprzybyłonowychrannych.Przez
następnegodzinypracujemyniemalweuforii