Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Panraczejniema,prawda?–Odwzajemniłauśmiech.
Poczułachłódiskuliłaramiona.
–Panijestwraczejnieciekawejsytuacji,prawda?–
zrewanżowałsiębezzłośliwości.Spojrzałnaciemnoszare
ciężkiechmury.–Iniewyglądanato,żebyuległa
zmianie.Ale...–zawiesiłgłos.
–Ale?–powtórzyłarozbawiona,czekającnapropozycję
podwiezienia.
–Mogępożyczyćparasol.
Wybuchnęłaszczerymśmiechem.Jakbydobrzesię
bawiła.Jakbybyłaprzyzwyczajonadostarszychfacetów,
którzyzatrzymująsięnaprzystankachiwyskakują
zszarmanckimnumeremwstyluArsène’aLupina.
–Nojasne.Rzecznajnormalniejszawświecie,pożyczać
parasolzupełnieobcejosobie.Tylkoprzyjakiejnibyokazji
miałabymgooddać?
–Istotnie.–Mężczyznasięzawahał,poczymsięgnął
rękąnatylnesiedzenie.–Wtakimraziedajęgopani.
–Dajegopan–powtórzyła,unoszącbrwi.–Ottak,
poprostu.Acowzamian?–spytałapodejrzliwie.
–Niejestemmaniakiemseksualnym–zastrzegł,jakby
czytałwjejmyślach.–Wzamianmiłyuśmiechidobre
słowodlazmęczonegożyciemczłowieka.Toco?Wchodzi
wtopani?
–Nie.Niewchodzę.–Zrobiłakrokdoprzoduizarazsię
cofnęła.–Alejestpanbardzouprzejmy–orzekła.–Gdyby
przyszłopanudogłowymartwićsięomnie,
toniepotrzebnie.Niejestemcukrowąpanienką.Miłego
dnia.
–Zabawnazpaniosóbka.Miłegodnia,Rusałko.–
Pomachałjejizakręciłszybę.
Dziewczynanabrałapowietrzajakpływakprzed