Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
skokiemdozimnejwodyitrzymająctorbęnadgłową,
pognałaprzedsiebie,nawetniepróbującomijaćkałuż.
Przedoczamiprzemykałyjejzabudowaniagospodarcze
rozrzuconepookolicy,potemrząddrzewuginającychsię
podnaporemnawalnegodeszczu.Wreszcieujrzała
Sokołówkę.
Możetowinadeszczu.Możegdybyniebobyło
bezchmurne,aświatskąpanywblaskusłońca,domnie
wydawałbysiętakismutny.Amożetowinajej
przeczucia,żedzisiajcośsięwydarzy.
Wbiegłanaganekipochyliłasię,byzmienićprzemiękłe
espadrylenaplastikoweklapki.
Tenmężczyzna...myślała.Dziwnyjakiś.
Rzeczywiścieniewyglądałnaseksualnegomaniaka,który
usiłujewciągnąćofiarędosamochodu.Wariatemteżnie
był.Tokim?Człowiekiembezinteresownym,
wielkodusznym,kierującymsięlitością?Albo
współczuciem?Całkiemmożliwe.Zdrugiejstrony...Mimo
żeemanowałobojętnością,zdołaławyczućjego
zainteresowanieswojąosobą.Alemożesięmyliła...
Zamyślona,nieodrazusobieuzmysłowiła,żesłyszy
podniesionegłosy.Wsunęłagłowęwdrzwiirozejrzałasię
pokorytarzu.Byłpusty.Podeszładodrzwikuchennych.
Babciawłaśnieskończyłamówićcośdomamy,
nacomamagorzkosięroześmiałaiodpowiedziała,
żeludzietakłatwosięniezmieniają,anawetjeśli,
tonajczęściejźlistająsięgorsi,nielepsi.Poczym
zapadłaprzeciągającasiędłuższąchwilęcisza.Wkońcu
babciasięodezwała:
Taksobiemyślę...Amożetonienaszasprawa,
Helenko?
Aczyja,jeślinierodziny?brzmiałaniecierpliwa
odpowiedź.