Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jegospokojnezachowaniepozwalałoprologowi
rozwijaćsiębeztumultu,takżeniezdarzyłsiężaden
znaczniejszynieporządek,gdybynieubłaganefatum
chciałozasłonićprzedżakiemJehanemsiedzącym
wgórzeskrzywioneminyibłagalnegestyżebraka.Stało
sięinaczej.Szalonyśmiechporwałłobuza,którynie
dbającoprzerwaniewidowiskaizmącenieuwagi
po​wszech​nej,krzyk​nąłwe​soło:
Aha,tonie​bo​ra​czy​skoprosiojał​mużnę!
Ktokolwiekkiedycisnąłkamieniemwłożyskożabielub
strzeliłwgromadęptactwa,możesobiewyobrazić
skuteksprawionytyminieoczekiwanymisłowami.
Gringoiredrgnąłjakprzyuderzeniupioruna.Prologsię
zaciąłwmiejscu,awszystkiegłowyzwróciłysię
bezładniekudziadowi,którynietylkożesięniezmieszał
tymprzypadkiem,leczprzeciwniechwyciłsięzanią,jak
zadoskonałąokolicznośćdozarobku,ijąłwywodzić
to​nemomdla​łym,zoczaminapółprzy​mru​żo​nymi:
Zazdro​wienaj​mil​sze!...coła​skapa​no​wie!
Alebo...namojąduszępochwyciłJehantoż
toClopinTrouillefou.Hejtam,przyjacielu,czycitarana
nano​dzeprze​szka​dzała,żedziśno​sisznaręku?
Topowiedziawszy,cisnąłzezręcznościąmałpybiały
groszakdozatłuszczonejczapki,którądziadwyciągał
wswejchorejręce.Żebrakaninawłossięnie
poruszywszy,połknąłsarkazmprzygroszaku,idalej
ję​czałża​ło​śli​wie:
Coła​ska,wiel​możni!Zazdro​wienaj​mil​sze!...
Epizodtenjednakzdekoncentrowałsłuchaczy,aspora
częśćzgromadzenia,zRobkiemPoussepainiczeredą
palestranckąnaczele,wesołoprzyklaskiwałatemu
dziwnemuduetowi,któryzaimprowizowaliwśrodku
prologu:żakgłosemkrzykliwymidziadniezrażonyswoją