Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zdrowaśką.
Gringoirebyłmocnoniezadowolony.Przyszedłszy
dosiebiepopierwszymszoku,nieznalazłnawetchwili
naposłaniespojrzeniapogardydwomsprawcomprzerwy
iusiłowałczymprędzejnaprawićszkodę.
–Dalej!Coulicha!Ciągnijciedalej!–krzyczałcosił
starczyłokuczteremosobistościomnascenie.
Leczwtejchwilipoczuł,żektośgopociągnąłzapołę
kapoty.Odwróciłsięniebezkwaśnejminyiledwosię
mógłzdobyćnauśmiech.Auśmiechbyłniezbędny.
ZobaczyłbowiempięknąrączkęGisquettylaGencienne,
wysuniętąprzezsztachetkiidopominającąsięwten
sposóbuwagi.
–Niewiewaszmość–rzekłomłodedziewczę–czy
idalejcobędzie?
–Ale,niewątpliwie–odpowiedziałGringoire,dotknięty
niecopytaniem.
–Wtakimrazie–mówiładalejdziewczyna–czynie
bylibyściegrzecznimiwytłumaczyć...
–Tego,comanastąpić?–przerwałGringoire.–Mój
Boże!Wtymcelunajlepiejjestsłuchaćprzedstawienia.
–Nie–powiedziałaGisquetta–chciałabymwiedzieć,
coonidotądmówili...
Gringoireposkoczyłjakczłowiekdraśniętygorącym
żelazem.
–Żebyśprzepadła,niedojdo,głupiaigłucha!
–zgrzytnąłdosiebie,ścisnąwszywargi.
OdtejchwiliGisquettajużbyłastraconawjegoopinii.
Tymczasemaktorzyusłuchaliwreszcienakazutwórcy
sztuki,apublicznośćspostrzegłszy,żerzeczwchodzi
naswojetory,chętnieznowużnakłoniłaucha;niebez
pewnejstratypiękności,wynikłejzpowoduowego