Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zdro​waśką.
Gringoirebyłmocnoniezadowolony.Przyszedłszy
dosiebiepopierwszymszoku,nieznalazłnawetchwili
naposłaniespojrzeniapogardydwomsprawcomprzerwy
iusi​ło​wałczymprę​dzejna​pra​wićszkodę.
Dalej!Coulicha!Ciągnijciedalej!krzyczałcosił
star​czyłokuczte​remoso​bi​sto​ściomnasce​nie.
Leczwtejchwilipoczuł,żektośgopociągnąłzapołę
kapoty.Odwróciłsięniebezkwaśnejminyiledwosię
mógłzdobyćnauśmiech.Auśmiechbyłniezbędny.
ZobaczyłbowiempięknąrączkęGisquettylaGencienne,
wysuniętąprzezsztachetkiidopominającąsięwten
spo​sóbuwagi.
Niewiewaszmośćrzekłomłodedziewczęczy
ida​lejcobę​dzie?
Ale,niewątpliwieodpowiedziałGringoire,dotknięty
niecopy​ta​niem.
Wtakimraziemówiładalejdziewczynaczynie
byli​by​ściegrzecznimiwy​tłu​maczyć...
Tego,comanastąpić?przerwałGringoire.Mój
Boże!Wtymcelunaj​le​piejjestsłu​chaćprzed​sta​wie​nia.
NiepowiedziałaGisquettachciałabymwiedzieć,
coonido​tądmó​wili...
Gringoireposkoczyłjakczłowiekdraśniętygorącym
że​la​zem.
Żebyśprzepadła,niedojdo,głupiaigłucha!
zgrzyt​nąłdosie​bie,ści​snąw​szywargi.
OdtejchwiliGi​squ​ettajużbyłastra​conawjegoopi​nii.
Tymczasemaktorzyusłuchaliwreszcienakazutwórcy
sztuki,apublicznośćspostrzegłszy,żerzeczwchodzi
naswojetory,chętnieznowużnakłoniłaucha;niebez
pewnejstratypiękności,wynikłejzpowoduowego