Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–PannaJoannaspaładziśupaniprzełożonej,ateraz
poszładolazaretu…
–Dolazaretu?…Cóżjejjest?…
Służącauśmiechnęłasiętakdziwnie,żeMadzięoblał
rumieniec.Wyszłazsaliobrażonaipostanowiłajużnie
dowiadywaćsięoJoasię.Uważałajednak,żedokołaniej
wszyscyrozmawiająoJoasi.Stojącaobokpiątejklasy
pannaŻanetaopowiadałauczennicom,żewczorajJoasia
wróciłapóźnododomu,botapani,zktórąbyła
nakoncerciezasłabłainiemiałjejktopilnować.
Leczokilkakrokówdalej,podpierwsząklasą,pani
Melineopowiadałainnejnauczycielce,żeJoasiaspóźniła
się,ponieważsamazasłabłapowczorajszymkoncercie,
którypodobnobyłbardzoładny.Zaśnaschodachlokaj
Stanisław,któryniekiedypełniłobowiązkiszwajcara,
gromiłjednązpokojówek:
–Copanniedotego?…Copannamaszplotkiroznosić!
…Byławrestauracjiczyniebyła,upiłasięczynieupiła,
tonienaszarzecz…
Pewniemówiąopomywaczce–pomyślałaMadzia.
OdziewiątejzaczęłysięlekcjeiMadzia,azapewne
iwszystkiepanienkizapomniałyoJoasi.Aleodwunastej,
kiedyMagdalenazaniosładziennikdopaniLatter,
stanąwszywgabinecieprzełożonej,usłyszaławdrugim
pokojugłospanaKazimierza,którymówił:
–Przeciwnie,pomyśląwszyscy,żetraktujemy
nauczycielkijakczłonkówrodziny…
–Wolałabymjednak,ażebyśtydotegonienależał
–odpowiedziałamupaniLattertonemsurowym.
Madziatakgłośnopołożyładzienniknabiurku,
żerozmawiającyumilkli,anastępnieweszlidogabinetu.
–No,niechżenaspannaMagdalenaosądzi–rzekłpan
Kazimierz.Byłzarumieniony,oczymubłyszczałyinigdy
jeszczeniewydałsięMadzitakładnymjakdziś.–Niech
powiepannaMagdalena…–dodał.