Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
trojga[3]uczestnikówkursuszyfrów,nadorganizacją
któregosprawowałosobistąpieczę.Wyższatrzymała
podpachązwiązanesznurkiemksiążki,ustópniższej
stałniecopodniszczonytornister.
Dzieńdobry,paniom.Ukłoniłsięszarmancko.
Kobietyspojrzałynaniegozaciekawione.Głęboko
osadzoneoczymężczyznyodrazuprzywodziłymyśl,
żeichwłaścicieljestosobąprzenikliwą.
Panprofesorjużjest?spytał,uważnie
przypatrującsięuczestniczkomkursu.Niegrzeszyły
urodą,aleprzecieżznimiżenićsięniezamierzał.
Nieodpowiedziaławyższa.Panaprofesora
jeszczeniema.Pannaseminarium?
Drugadziewczynazachichotała,wpatrującsię
wtwarzmężczyzny.
WtejsamejchwiliLorencstraciłpewnośćsiebie.
Zdawałsobiedoskonalesprawęztego,żebyłby
całkiemprzystojny,gdybyniezdecydowaniezaduży
nos,kształtemprzypominającyziemniaka.Kiedy
jeszczewPoznaniukrótkochodziłdoszkoły,innedzieci
dokuczałymuztegopowodu,przezywającpyrąalbo
kartoflem,wzależnościodtego,czybylitoPolacy,czy
Niemcy.Wielokrotniekończyłosiętobijatykami,przez
coniejedenrazlądowałwkozie.Zwiekiem
zaakceptowałswójwygląd,docinkisięskończyły,
ajemupozostałyprzynajmniejbokserskie
umiejętności.
Panienkęcośrozbawiło?Postanowił,żenie
pozwolisobiedmuchaćwkaszę.Oj,zrzedłabyjejmina,
gdybytylkomógłwłożyćmundur,aprzytymzdradzić,
żepracujewkontrwywiadzie!
Niższazachichotałarazjeszcze,nicniemówiąc.
Koleżankajesttrochęnieśmiała.Poprawiłaksiążki